"W czasie weekendu nie było klientów, którzy rezygnowaliby ze swojej rezerwacji wizyty w escape roomie. Oczywiście, pojawiały się pytania i nawiązania do tragicznych wydarzeń: czy posiadamy gaśnicę, czy była już u nas straż pożarna. Strażacy szybko zareagowali u nas" - przyznaje w rozmowie z RMF FM właściciel escape roomu w mazowieckim Pruszkowie, którego lokal w czasie weekendu został skontrolowany przez strażaków. Takie kontrole w najbliższych dniach potrwają w "pokojach zagadek" i "domach strachu" w całej Polsce. Mają związek z tragicznym pożarem w Koszalinie. W piątek w escape roomie zginęło pięć nastolatek.

Michał Dobrołowicz, RMF FM: Jak wyglądała kontrola, która w czasie weekendu odbyła się w escape roomie, który pan prowadzi?

Adam Kłys, właściciel escape roomu w Pruszkowie pod Warszawą: Wyglądało to tak, że strażacy przyszli i sprawdzali stan mojego lokalu. Gdy potwierdzili, że spełniam wszystkie wytyczne, stwierdzili, że dopuszczają to miejsce do używania.

Co konkretnie sprawdzali strażacy? Drogę przeciwpożarową?

Przede wszystkim drogę ewakuacji, a także to, czy mam gaśnicę. Sprawdzono też dokumenty dotyczące stanu instalacji przeciwpożarowej. 

Jak długo trwała ta kontrola?

Około dwóch godzin.

Jakie pytania pan usłyszał?


  Na przykład pytanie o to, jak przebiega gra i czy istnieją jakieś niebezpieczeństwa. Oczywiście, niebezpieczeństw nie ma, wszystko odbywa się za zgodą uczestników. 

Czy jako właściciel escape roomu miał pan coś przeciwko tej kontroli?

Absolutnie nie. Moim zdaniem takie kontrole są wskazane. Kwestia bezpieczeństwa jest najważniejsza, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Jesteśmy otwarci, aby jak najbardziej pomagać.

Wcześniej były takie kontrole?

Nie, nie słyszałem i nie było w Polsce czegoś takiego. To nowość.

Czy w czasie weekendu zdarzały się osoby, które odwoływały wizytę w escape roomie po piątkowych wydarzeniach w Koszalinie?

Nie było takich klientów. Oczywiście, pojawiały się pytania i nawiązania do tragicznych wydarzeń. Czy posiadamy gaśnicę, czy była już u nas straż pożarna. Strażacy szybko zareagowali u nas, więc mogliśmy zapewnić klientów o tym, że jest bezpiecznie, mieliśmy na to dowody. 

I to uspokajało?

Tak, klienci nie byli przestraszeni, nikt nie mówił o tym, że rozważa rezygnację, wszyscy jak zwykle wydawali się nastawianie na zabawę.

Czy po ostatnich wydarzeniach państwo, jako prowadzący escape room, będą zwracać uwagę na coś innego niż do tej pory?

Na pewno każdy z nas będzie patrzył na bezpieczeństwo trochę inaczej.

Autor: Michał Dobrołowicz
Opracowanie: Joanna Potocka