Nie mogliśmy zakazać tego meczu - usprawiedliwiają się władze Bydgoszczy po wczorajszych burdach na stadionie Zawiszy. Po spotkaniu w pucharze Polski pomiędzy warszawską Legią a Lechem Poznań - szalikowcy wtargnęli na murawę i zdemolowali obiekt. Do meczu podwyższonego ryzyka doszło pomimo negatywnej opinii policji.

Jak prezydent Bydgoszczy tłumaczy swoją zgodę na mecz? Po pierwsze, tym, że policja za późno przysłała swoją opinię. Po drugie, opinia opinią, prezydent spotkania zakazać nie mógł, bo formalnie spełnione były wszystkie przesłanki ustawowe.

Musi być zapewniony udział służb porządkowych, pomoc medyczna, zaplecze higieniczno-sanitarne, wyznaczenie dróg ewakuacyjnych itd. Więc decyzja mogła być tylko jedna, że należało wydać zgodę na organizację tych zawodów - tłumaczy prezydent Rafał Bruski.

Z kolei prezes kujawsko-pomorskiego oddziału PZPN przyznaje, że błąd popełniła ochrona meczu, która wpuszczała bandytów na stadion z granatami dymnymi, petardami i alkoholem. Choć co do tego ostatniego miał wątpliwości: Jaki bezpośredni związek ma to, że wnieśli te butelki z wtargnięciem na boisko? - pyta.

Krótko mówiąc, wódka na stadionie to jego zdaniem żaden problem.

Puchar Polski zdobyła Legia Warszawa, która w finałowym meczu pokonała w rzutach karnych 5:4 Lecha Poznań. W regulaminowym czasie gry było 1:1.