Nagrań, które widziałem, jest kilkanaście godzin. Są to nagrania sprzed zdarzenia i po nim. Nagranie, które dziś wyciekło, jest tym samym nagraniem klatka po klatce, które ma prokuratura – powiedział Przemysław Wipler w rozmowie z TVP Info. „Fakt” i Super Express” opublikowały fragmenty filmu z monitoringu, na których widać zajście z udziałem posła na ulicy Mazowieckiej z października ubiegłego roku.

Po ponad roku od zdarzenia, w którym poseł Przemysław Wipler rzekomo zaatakował policjantów przed jednym z warszawskich klubów, w mediach pojawiło się nagranie z monitoringu, które ma przedstawiać zdarzenie.

Publikują je dwa tabloidy: "Fakt" i Super Express". Widać na nim wyrywającego się Wiplera i policjantów, którzy używają siły. Film jest pozbawiony dźwięku. Nie wiadomo, czy był montowany. Policja nie potwierdza autentyczności nagrania i nie komentuje sprawy.

"Doskonale widać, że jestem bity"

Doskonale widać na tym materiale, że nikogo nie szarpałem, nie biłem ani nie kopałem. Za to doskonale widać, że jestem bity, jak codziennie setki Polaków w takich sytuacjach, ludzi, w stosunku do których funkcjonariusze używają bezprawnej przemocy - mówił Wipler w rozmowie z TVP Info.

Na pytanie, dlaczego nagrania wyciekły dopiero teraz, odpowiedział tylko, że sam od roku domagał się ich upublicznienia.

Ważniejszym pytaniem jest, dlaczego na mój temat krytycznie wypowiadała się ówczesna marszałek Sejmu Ewa Kopacz, która pozwoliła, żeby brutalnie pobito parlamentarzystę? Co w tym zakresie zrobił prezydent Bronisław Komorowski, który mnie publicznie oskarżał bezpośrednio po tych zdarzeniach? Jakie nieprawdy mówił na mój temat ówczesny zwierzchnik policji szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, i dlaczego rzecznicy policji, którzy wielokrotnie kłamali, pozostają na swoich stanowiskach? - pytał.

Całą wypowiedź posła Wiplera przeczytacie na stronie TVP Info