Wojna i rozejm, wojna i rozejm – tak w wielkim skrócie wyglądają ostatnio stosunki między prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim a premierem Leszkiem Millerem. To walka o władzę – komentuje opozycja. Słowem: głodne władzy buldogi walczą pod dywanem...

Walczący już otwarcie o wpływy na lewicy prezydent Kwaśniewski i premier Miller rozmawiali wczoraj ze sobą w szpitalu, gdzie od kilku tygodni przebywa szef rządu.

Po spotkaniu ukazał się tylko sztampowy komunikat, że rozmawiano o zadaniach rządu - gospodarczych, sytuacji w służbie zdrowia i stanie przygotowań do członkowstwa w UE.

Mało więc prawdopodobne, by w sporze Kwaśniewski-Miller zapanował pokój. Scenariusz się powtarza: wojna i rozejm, rozejm i wojna - w takim rytmie się to odbywa.

Obaj próbowali już zakopać topór wojenny pod koniec ubiegłego roku. Przypomnijmy opinię redaktora naczelnego „Trybuny” Marka Barańskiego sprzed miesiąca po andrzejkowym spotkaniu pierwszych par w domu Millerów:

Ja bym to raczej lokował w opowieściach o starym dobrym małżeństwie, które czasami rzuci w siebie garnkami, ale tak na dobrą sprawę nie potrafi się rozstać, bo za dużo ma do podziału, za dużo wspólnie przeżyli i za wiele za nimi pięknych, wspaniałych chwil.

Wygląda jednak na to, że garnki znowu poszły w ruch. Kwaśniewski zasugerował, że Miller mógłby się rozstać z którąś ze swoich funkcji, ten odparł, że władzą się nie podzieli.

Jeszcze kilka dni temu prasa pisała, że prezydent nie wyklucza przejęcia przywództwa na lewicy, jeśli SLD przegra w wyborach. Jarosław Kaczyński z PiS-u nie ma wątpliwości: Zwykle się walczy o władzę. Sądzę, że i w tym przypadku o to chodzi. Kto wygra w tym starciu? Nie wiadomo, walka trwa.

11:20