Gdzie w Warszawie szukać pomocy, gdy dziecko zrani się w oko? W Płocku albo Radomiu. To nie żart. W największym polskim mieście nie ma ani jednego okulistycznego dyżuru dla maluchów. Wycofały się z niego wszystkie szpitale dziecięce, a dyżurujących okulistów nie ma w żadnym ze szpitalnych oddziałów ratunkowych.

Jeśli dziecko w nocy pilnie potrzebuje pomocy okulisty, z drobnymi urazami, np. zaprószeniem oka można udać się na ostry dyżur dla dorosłych - rotacyjnie są w kilku szpitalach. Problem pojawia się, gdy uraz jest naprawdę poważny i dziecko wymaga pomocy chirurga. Na razie w takich wypadkach transportuje się śmigłowcem dzieci wymagające operacji okulistycznych do Płocka i Radomia.

Przewozimy śmigłowcami tylko najcięższe przypadki u małych pacjentów - do 20-25 kilogramów. Tu dodatkowo występuje bowiem problem zabezpieczenia anestezjologicznego. Tak małe dzieci trzeba inaczej znieczulać i usypiać do operacji. Anestezjolodzy w szpitalach dla dorosłych odmawiają znieczulania tak małych pacjentów. Dodatkowo konieczne jest łóżko OIOM-owe dla dzieci - mówi wojewódzki konsultant w dziedzinie okulistyki, prof. Grabska - Liberek.

Dramatycznie brakuje okulistów

Żaden szpital dziecięcy w Warszawie nie chce, ale też nie może otworzyć ostrego dyżuru okulistycznego dla dzieci. Dramatycznie brakuje okulistów. Dwa razy robiliśmy nabór na to stanowisko i nikt się nie zgłosił - dodaje rzecznik Centrum Zdrowia Dziecka Paweł Trzciński. Podkreśla, że takie kłopoty są nie tylko w Warszawie. To jest problem ogólnopolski. Po pierwsze bardzo mało jest lekarzy okulistów, którzy są gotowi dyżurować. W tym segmencie medycyny lekarze doskonale odnajdują się w prywatnych placówkach - mówi. To, co możemy zaoferować lekarzowi za cały dyżur, może prywatnie uzyskać w ciągu jednej porady.

Rzecznik zaznacza, że jest i drugi problem, finansowy. Centrum Zdrowia Dziecka przymierzało się do uruchomienia takiego dyżuru, ale okazało się, że może on jedynie generować straty. Przez cały rok trzeba utrzymywać w gotowości zespół dyżurowy, a naprawdę groźne przypadki okulistyczne zdarzają w Warszawie 2-3 w roku. Koszty ostrego dyżuru oszacowaliśmy na 2 miliony złotych rocznie - dodaje Trzciński. Mamy 200 milionów złotych długu i nie możemy sobie pozwolić na prowadzenie takiego dyżuru.

Okulistyka dziecięca jest nieopłacalna

Prof. Grabska-Liberek przyznaje, że procedury okulistyczne są niedoszacowane. Wszyscy wiemy, że jest za mało pieniędzy. Popełniono jednak błąd, że procedura okulistyczna dziecięca i dla dorosłych jest tak samo wyceniana. Dana procedura u dorosłego jest tańsza niż u dziecka. U dziecka dochodzi inna opieka, więcej pielęgniarek, inna dieta i inne leki. Okulistyka dziecięca jest wyjątkowo nieopłacalna - dodaje.

Zdaniem profesor, procedury dziecięce powinny być inaczej punktowane: albo więcej punktów za daną procedurę, albo inaczej wyceniany punkt pediatryczny. A tak mamy sytuację patową: nie mamy lekarzy chętnych do pracy, a szpitalom nie opłaca się dyżurowanie. Grabska-Liberek zapewnia, że pracuje nad tym, by w Warszawie był chociaż jeden ostry dyżur okulistyczny w jednym ze szpitali dziecięcych. Przyznaje jednak, że raczej nie nastąpi to w tym roku.

NFZ nie daje nadziei na zmiany

Jeśli w szpitalu jest oddział okulistyczny, nie może działać do godz. 16:00. Dziecko w nagłej sytuacji musi dostać pomoc. Tak Narodowy Fundusz Zdrowia odpowiada na problemy z ostrymi dyżurami okulistycznymi dla dzieci. Jak podkreśla NFZ, szpitale podpisując kontrakt zobowiązują się do opieki nad pacjentami całą dobę. Oddziały szpitalne w Polsce pracują całą dobę i całą dobę są zobowiązane udzielać koniecznej pomocy - mówi rzecznik Funduszu Andrzej Troszyński. Dodaje, że nie ma też szans na wyższe finansowanie procedur okulistycznych u dzieci. Wycena punktów jest uśredniona, więc zawsze jest dobrze, żeby było ich więcej, ale zawsze musi wystarczyć tylu ilu ich jest - mówi Troszyński.