To nie była katastrofa, a zdarzenie lotnicze - utrzymuje Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych. W ten sposób odnosi się do filmu opublikowanego przez portal Interia.pl.

Na nagraniu widać rozbijający się w Afganistanie śmigłowiec. Według portalu, to czerwcowy wypadek polskiej maszyny Mi-24. Wydany wtedy wojskowy komunikat mówił między innymi o wybraniu miejsca do lądowania, gwarantującego bezpieczeństwo załodze i żołnierzom bazy Warrior. I o tym, że śmigłowiec został lekko uszkodzony.

O tym, że nie była to katastrofa świadczyć mają skutki wypadku. Nie było strat po stronie żołnierzy oraz personelu bazy, uszkodzenia śmigłowca wskazują na to, że było to awaryjne lądowanie w wykonaniu pilota, który w ten sposób ochronił życie i zdrowie załogi i personelu bazy - tłumaczy major Piotr Jaszczuk z dowództwa operacyjnego.

Uszkodzenia maszyny to zniszczone główny i tylny wirnik oraz podwozie. Według Jaszczuka, na podstawie trzech sekund ostatniej fazy lotu zarejestrowanych przez kamerę, nie można orzec, co wcześniej działo się ze śmigłowcem, a także dlaczego spadł. Podkreślił, że badania tego incydentu nie zakończyła jeszcze wojskowa komisja, a ta zakwalifikowała go jako zdarzenie, a nie katastrofę.