Już nie tylko sąd, ale i Rzecznik Praw Obywatelskich może zająć się sprawą Michała L. - kierowcy z Monciaka. Prosi o to obrońca mężczyzny, który ponad 2 lata temu w szaleńczym rajdzie po słynnym sopockim deptaku i molo potrącił ponad 20 osób, a kilka ciężko ranił. Badania wykazały, że był wtedy niepoczytalny. Trafił więc na leczenie, a nie do więzienia.

Sąd zdecyduje o losie mężczyzny najpewniej jeszcze w tym roku, ewentualnie na początku stycznia.  

Dziś do sądu okręgowego wpłynęło zażalenie na ostatnią decyzję przedłużającą leczenie w zamkniętej placówce. Obrońca kwestionuje ją, bo sąd dysponuje dwiema nowymi opiniami biegłych, z których wynikać ma, że osiągnięto znaczne postępy w leczeniu Michała L. i że nie ma potrzeby jego dalszej izolacji. Dlatego mecenas Jacek Potulski wysłał pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich. Jego zdaniem dalsze trzymanie Michała L. w szpitalu psychiatrycznym to bezprawne pozbawienie. Z tym nie zgadza się prokuratura, która wnioskowała o przedłużenie izolacji. 

Pędził wzdłuż Monciaka taranując ludzi

Przypomnijmy, że dramatyczne wydarzenia rozegrały się w lipcu 2014 roku na sopockim molo. Samochód wjechał i pędził wzdłuż Monciaka. Podjechał pod molo, zawrócił, w tamtą stronę ludzie zdążyli mu uciec, ale w tę stronę po prostu się rozpędził i gnał ze 100-120 km/h, po wszystkich restauracjach, po ludziach. Zatrzymał się na drzewie - relacjonował jeden ze świadków wypadku.

Kierowca próbował uciekać z rozbitego samochodu, ale został złapany przez świadków zdarzenia i przekazany w ręce policjantów.

Większość potrąconych osób miała lekkie obrażenia. Trzy zostały poważnie ranne.

(mal)