Radni z Łodzi rozważają, czy uzależnić dostęp do publicznych żłobków i przedszkoli od tego, czy dane dziecko zostało zaszczepione – czytamy w Onecie.

Zaczęło się we Wrocławiu, gdzie grupa społeczników przygotowała obywatelski projekt "Szczepimy, bo myślimy". Projekt cieszył się ogromnym poparciem łodzian. Teraz samorządowcy zaczęli rozważać, czy - wzorem Piaseczna, Wrocławia czy Poznania - próbować wdrożyć zasadę, że dziecko zaszczepione byłoby dodatkowo premiowane przy przyjmowaniu do miejskiego żłobka czy przedszkola.

Powiem szczerze, że w tak ważnej sprawie ja poszedłbym "na ostro". Bo konsekwencje zaślepienia albo uporu części rodziców z grupy "antyszczepionkowców" nie mogą ponosić inne dzieci. A że ponoszą, pokazała epidemia odry, jaka niedawno panowała w Polsce - mówi przewodniczący Rady Miejskiej Marcin Gołaszewski z Nowoczesnej.

Gołaszewski wyjaśnia, że gdy tylko w klubie Koalicji Obywatelskiej w łódzkiej Radzie Miejskiej powstanie spójny projekt uchwały na temat dostępu do publicznych placówek dzieci nieszczepionych, sprawa jaj najszybciej trafi pod obrady Rady Miejskiej.

Jak podkreśla w rozmowie z Onetem radna SLD Małgorzata Moskwa-Wodnicka, postulat zamknięcia wstępu dla dzieci nieszczepionych do publicznych placówek wydaje jej się zdecydowanie zbyt radykalny.

Niedopuszczalne jest, by choć jedno dziecko cierpiało i zostało z tej wspólnoty wykluczone z powodu, mówiąc najdelikatniej, braku rozsądku rodziców, którzy decydują się dziecka nie szczepić - mówi.

PiS nie wyklucza, że przyszły projekt Koalicji Obywatelskiej poprze. Po to szczepionki wymyśliła nowoczesna medycyna, by je stosować i wyeliminować najgroźniejsze choroby - podkreśla radna PiS Marta Grzeszczyk. Zastrzega, że radni PiS ostateczną decyzję podejmą dopiero, kiedy poznają treść uchwały.