Dziś śmigus–dyngus, albo jak kto woli lany poniedziałek. Kiedyś przemoczona odzież i mokre włosy świadczyły o powodzeniu panny. Dziś tradycja polewania wodą niestety często miesza się z chuligańskimi wybrykami, które uprzykrzają życie mieszkańcom miast i wsi.

Policja i straż miejska będą ostro reagować na chuligańskie wybryki związane z lanym poniedziałkiem. Tradycja śmigusa-dyngusa przez wielu traktowana jest jako przyzwolenie do oblewania wodą każdą osobę w każdym miejscu.

Trzeba pamiętać o tym, że sytuacja kiedy dobra zabawa przekracza granice i kiedy np. niszczymy komuś mienie, zabrudzimy ubranie, albo wtargniemy na jezdnie stwarzając zagrożenie – w takich sytuacjach policjanci będą zdecydowanie reagowć - ostrzegała Katarzyna Padło z małopolskiej policji. W skrajnych przypadkach policja będzie zatrzymywać chuliganów, a ich sprawę kierować do sądów 24-godzinnych.

Spokojnie upływa poniedziałek w Warszawie. Stołeczna policja nie odnotowała żadnego chuligańskiego wybryku z użyciem dużej ilości wody. Powód małej aktywności miłośników wiader pełnych wody jest prozaiczny – pogoda sama zrobiła warszawiakom śmigusa-dyngusa.

Do XV wieku dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Dyngus (dyngusowanie) oznaczał wymuszanie datków, najczęściej w postaci jajek, pod groźbą kąpieli.

Czynność oblewania zdecydowanie dotyczyła młodych dziewcząt. Polewanie wodą nie było znane np. na Pomorzu, gdzie rozpowszechniło się po roku 1920. W niektórych regionach, np. w cieszyńskiem, łączono zwyczaje: oblewano wodą, a potem suszono lekkimi uderzeniami witek. Ta panna, której nie oblano bądź nie wychłostano, czuła się obrażona, gdyż oznaczało to brak zainteresowania ze strony miejscowych kawalerów.

Następnego dnia, we wtorek (który kiedyś był również dniem świątecznym) rewanżowały się dziewczęta. Termin dyngus oznaczał pierwotnie wykup, co wskazuje na współistnienie dwóch, być może odrębnych zwyczajów. Z czasem słowa śmigus i dyngus zlały się w zbitkę śmigus-dyngus.