Bezpośrednie narażenie na utratę życia lub zdrowia i nieumyślne spowodowanie śmierci - pod takim kątem prokuratura w Limanowej prowadzi śledztwo w sprawie śmierci pacjentki tamtejszego szpitala. 78-latka zmarła w nocy z poniedziałku na wtorek.

Wczoraj dwaj poszukiwani lekarze, którzy według rodziny kobiety byli na dyżurze pijani, sami zgłosili się do policjantów. Poszukiwano ich, bo zanim na miejsce przyjechał wezwany przez krewnych pacjentki radiowóz, medycy wyszli ze szpitala.

55-letni ordynator i 35-letni anestezjolog na razie zostali przesłuchani jako świadkowie. Pobrano im również krew do badań na zawartość alkoholu. Później obaj mężczyźni zostali zwolnieni.

78-latka trafiła do szpitala w Limanowej po wypadku, do którego doszło w domu. Miała ciężkie obrażenia głowy. Według rodziny pacjentki, dwaj dyżurujący wówczas lekarze zachowywali się podejrzanie i czuć było od nich alkohol. Kiedy krewni kobiety zawiadomili policję, medycy opuścili szpital.

Policjanci pojawili się w szpitalu po 11 minutach od zgłoszenia, ale nie zastali podejrzewanych lekarzy. Na oddziale byli natomiast dwaj inni lekarze, którzy podmienili wcześniej dyżurującego medyka i ordynatora z intensywnej terapii - relacjonowała Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji. Przyznała, że funkcjonariusze nie zastali lekarzy również w ich domach.

Śledztwo ws. śmierci pacjentki wszczęła prokuratura. Prowadzimy śledztwo pod kątem postępowania lekarzy dyżurujących na oddziale w czasie, gdy zmarła kobieta - poinformował prokurator rejonowy w Limanowej Mirosław Kazana. Jak dodał, śledczy sprawdzają, czy zachowanie medyków "miało wpływ na losy pacjentki".

Prokurator już wcześniej przyznawał, że gdyby lekarze "zostali odnalezieni zaraz po zdarzeniu, zostaliby poddani testowi na trzeźwość. W tej chwili takie badanie nie ma już sensu".

Informował ponadto, że przeprowadzono sekcję zwłok zmarłej, przesłuchano wielu świadków i zabezpieczono szereg dowodów.

(mpw)