Co trzeci Polak marzył o ślubie na łonie natury. Ale gdy już pojawiła się taka możliwość, na taką ceremonię decydują się nieliczni. Przyszłych małżonków zniechęca tysiąc złotych dodatkowej opłaty - pisze "Metro".

W ubiegłym roku udzielono prawie 68 tysięcy ślubów cywilnych, z czego poza siedzibą urzędu stanu cywilnego odbyło się 2,4 tysiąca. Prawo dopuszczało taką możliwość w sytuacjach, gdy np. jeden z małżonków przebywał w szpitalu lub więzieniu. Część urzędników szła jednak nowożeńcom na rękę, interpretując przepisy łagodniej.

Od marca narzeczeni mogą sami wybrać miejsce, w którym wezmą ślub. Zanim przepisy weszły w życie, MSW zapytało Polaków o ich ślubne preferencje. W badaniu co trzeci stwierdził, że marzy o ceremonii na łonie natury - najchętniej na plaży (7 procent) i w ogrodzie (7 procent).

Po wprowadzeniu nowych przepisów pomysł najlepiej przyjął się w dużych miastach. Wrocław ma 62 zgłoszenia ślubów w plenerze, Warszawa - 52, Szczecin - 35, Gdańsk - ponad 20, Poznań i Gdynia - po 15.

Koszty są jednak niemałe. Do zwykłej opłaty skarbowej w wysokości 84 złotych trzeba dołożyć tysiąc złotych, które wpływają na konto gminy. Kosztuje też oczywiście wynajęcie miejsca, w którym odbędzie się ceremonia: jak podaje "Metro", na "Darze Pomorza" to wydatek rzędu 500 złotych, a w Palmiarni w parku Winnym w Zielonej Górze - około 1000 złotych.

(edbie)