Krakowscy prokuratorzy nie pozwolili ukarać ani zatrzymać swojego kolegi, który prawdopodobnie jechał samochodem pijany. Prokurator dyżurny, który został wezwany na miejsce, po konsultacji z przełożonym, zdecydował, by "odstąpić od jakichkolwiek czynności".

Poruszający się wężykiem samochód zauważył w Świątnikach Górnych przypadkowy kierowca, który powiadomił policję. Funkcjonariusze kilkanaście minut później dostrzegli stojący na poboczu samochód. Za kierownicą  siedział mężczyzna, który wyglądał na kompletnie pijanego. Mówił bełkotliwie, niewyraźnie, ale przyznał, że to on jechał autem.

W pewnym momencie kierowca wyciągnął legitymację prokuratorską i zasłonił się immunitetem. W związku z tym na miejsce wezwano prokuratora dyżurnego. Ten po konsultacji ze swoim przełożonym zdecydował, by "odstąpić od jakichkolwiek czynności".

Chwilę później pojawił się ktoś z rodziny prokuratora i odjechał samochodem.

Prokurator Generalny żąda wyjaśnień

Andrzej Seremet zażądał już wyjaśnień w tej bulwersującej sprawie. Prokurator Generalny dał swoim podwładnym weekend na odniesienie się do ujawnionych przez nas informacji.

Wszelkie okoliczności będą badane przez prokuratora apelacyjnego w Krakowie, który jest przełożonym prokuratorów - mówi Mateusz Martyniuk z Prokuratury Generalnej. Dodaje jednak, że złapany prokurator jest emerytowany, a co do postępowania wobec prokurator dyżurnej i jej szefa, którzy - według naszych ustaleń - nie pozwolili ukarać mężczyzny, to na pełny obraz sprawy trzeba jeszcze poczekać.

(bs)