115 osób zawiadomiło prokuraturę o tym, że wystawa jednego ze sklepów z gadżetami erotycznymi łamie ustawę o rozpowszechnianiu pornografii. Domagają się likwidacji ekspozycji. Prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie.

W niewielkim oknie, kilkanaście przedmiotów: różowy krawat, pojedyncze prezerwatywy, sztuczny biust, różowe uszy królika, rogi diabła, kajdanki z futerkiem, bielizna. Takie same jakieś śmieszne gadżety, zabawki - wylicza właścicielka sklepu.

Oburzonych wystawą i tych, na których nie robi ona żadnego wrażenia, mniej więcej tyle samo - ocenia po rozmowie z mieszkańcami Świdnicy reporterka RMF FM Barbara Zielińska. Co ciekawe, i zwolennicy, i przeciwnicy powołują się na światowe wzorce.

Na mnie nie robi wrażenia, bo mieszkałam w Anglii przez 3 lata. I to jest po prostu na porządku dziennym - mówi młoda kobieta. Na całym świecie jest to kryte. Gdziekolwiek byłam, to nigdy całego nie ma na wystawie. Ten ogląda, kto chce i kto wchodzi. Odwracam głowę po prostu. Nie cieszy mnie to powiem szczerze - ripostuje starsza pani.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że sex shop sąsiaduje ze świdnicką katedrą. Pozwolenie na tego typu działalność wydał jednak urząd miejski nie widząc w tym żadnego problemu.

Biegły ma orzec, czy wystawa sex shopu narusza ustawę o rozpowszechnianiu pornografii

Teraz biegły z dziedziny reklamy i etyki mediów ma orzec, czy wystawa sex shopu narusza ustawę o rozpowszechnianiu pornografii. Jego werdykt poznamy za dwa tygodnie. Jeżeli orzeknie, że wystawa ma charakter pornograficzny właścicielce sklepu może grozić 5 lat więzienia.

Biegły ma określić, czy rzeczy, które można zobaczyć na wystawie, są pornografią, czy też nie. Każdy może mięć inną wrażliwość, każdy może w inny sposób pewne treści odbierać. Natomiast na temat pornografii, kogo byśmy nie zapytali, każdy inaczej by się wypowiedział. Jest to sprawa indywidualna, ale oczywiście musimy dokonać pewnej oceny przez pryzmat ogólny - wyjaśnia prokurator Marek Gruzin prowadzący sprawę.

Właścicielka sklepu broni się i twierdzi, że niezależnie od tego, co wystawiłaby w niewielkim oknie swojego sklepu i tak ludziom kojarzyłoby się z seksem. Gdyby tutaj karton mleka stał, albo kilogram ziemniaków, to i tak byłby problem dlatego, że nad wystawą wisi wielki napis "sex shop". I to o to chodzi.

Sprawa jest delikatna. Dotyczy bowiem gustu i smaku. Bo to, co dla jednych jest już pornografią, dla innych jest zaledwie śmiesznym gadżetem.