Wspólny opozycyjny wniosek o powołanie komisji śledczej ds. inwigilacji ma trafić do Sejmu jutro. W parlamencie trwa zbiórka podpisów pod projektem uchwały. Wniosek będzie głosowany najwcześniej na kolejnym posiedzeniu, na początku lutego. Na dwa tygodnie przed testem wśród polityków opozycji słychać pesymistyczne tony. Jak przekonują, nawet jeśli komisję uda się powołać, to nie ma pewności, czy w ogóle zajmie się ona inwigilacją Pegasusem.

Na dwa tygodnie przed głosowaniem w Sejmie formalnie nadal panuje remis 230:230, przy założeniu, że PiS wspierają także Zbigniew Ajchler i skompromitowany były wiceminister Łukasz Mejza, i przy pełnej mobilizacji po stronie opozycyjnej.

"Może się nie udać" - przekonuje nieoficjalnie jeden z liderów Koalicji Obywatelskiej.

Wątpliwości są w głównej mierze motywowane nieufnością wobec środowiska Pawła Kukiza.

Opozycja wierzy w deklaracje kukizowców, że ci nie będą przyjmować rządowych stanowisk. Politycy sądzą jednak, że kuluarowo padają bardziej kuszące propozycje - biorących miejsc na listach wyborczych.

 

"To nie jest gra o ministerstwa. To gra o to, żeby w ramach PiS-u Paweł Kukiz mógł wprowadzić grupę 5-6 posłów i w przyszłej kadencji być języczkiem u wagi" - mówi jeden z posłów Lewicy, biorący udział w opozycyjnych negocjacjach.

Politycy wskazują też na pojedynczych parlamentarzystów, których Zjednoczona Prawica może przekonywać lub zastraszać. Tu padają nazwiska Zbigniewa Girzyńskiego (koło Polskie Sprawy) i Stanisława Żuka (Kukiz'15).

Niewiele lepsze nastroje pojawiają się nawet w scenariuszu, w którym opozycji udaje się wygrać głosowanie, a komisja śledcza powstaje.

Paweł Kukiz otwarcie stawia warunek swojego poparcia. To on miałby zostać przewodniczącym zespołu.

Dla pozostałych ugrupowań propozycja jest do zaakceptowania (choć trudna legislacyjnie; ze względu na zasadę proporcjonalności kołu Kukiz'15 nie przysługuje żadne miejsce w komisji), ale budzi też obawy. Paweł Kukiz w funkcji szefa komisji miałby największy wpływ na harmonogram prac, powoływanych świadków, a przede wszystkim na to, czym zespół zajmie się w pierwszej kolejności - rządami PO-PSL, czy inwigilacją Pegasusem.

Zgodnie z niespisaną umową opozycji zakres prac komisji ma być szeroki i obejmować okres od 2005 do 2021 roku.

Paweł Kukiz na zarzuty o domniemaną nielojalność reaguje nerwowo. Przekonuje, że media próbują zrobić z niego polityka, który jest się w stanie "łatwo sprzedać".

W komisji śledczej upatruje jednak szans na systemowe rozwiązanie problemów polskich służb specjalnych.

Kukiz twierdzi, że w służbach panuje organizacyjny chaos, a poszczególne instytucje nie koordynują swoich prac.

"Komisja nie ma sensu, jeśli ja nie będę przewodniczącym" - mówi RMF FM i dodaje, że zrobi wszystko, by komisja nie miała wymiaru politycznego.

"Zrobię wszystko, żeby jednym z wiceprzewodniczących był Marek Biernacki. Drugi powinien pochodzić ze wskazania PiS" - dodaje Kukiz.

Jutro o godzinie 10:00 ma dojść do kolejnego spotkania Kukiza z przedstawicielami opozycyjnych klubów i kół.

Test tego politycznego sojuszu nastąpi najpewniej na posiedzeniu Sejmu 8 i 9 lutego. Czołowi politycy PiS-u powtarzają, że do pomysłu powołania komisji podchodzą sceptycznie.

"Uważamy, że jest niepotrzebna" - mówił wicemarszałek Ryszard Terlecki, a pytany przez dziennikarza RMF FM, czy PiS jest pogodzone z brakiem większości w tej sprawie, odpowiadał: "Zawsze mamy większość".

W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS-u nie są już tego tacy pewni. Jak informowaliśmy, w partii kiełkuje plan B - by blokować prace komisji, podważając jej konstytucyjność.


Opracowanie: