Przed sądem okręgowym w Warszawie mowę końcową wygłosił prokurator Rafał Maćkowiak. Dla oskarżonej o korupcję byłej posłanki PO Beaty Sawickiej zażądał 5 lat więzienia i kary grzywny. Ujawnił też, że operacja CBA w sprawie posłanki Sawickiej nosiła kryptonim "Święta".

Zobacz również:

Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało Beatę Sawicką, ówczesną posłankę PO, w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu.

Operacja CBA rozpoczęła się 26 czerwca 2007 roku. Miała kryptonim "Święta". Kilka miesięcy wcześniej, w styczniu, gdy trwał organizowany przez pewną firmę kurs dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, CBA skierowała na ten kurs swego człowieka. Tym człowiekiem był "agent Tomek", znany pod tym kryptonimem Tomasz Piotrowski, dzisiejszy poseł PiS Tomasz Kaczmarek. Potem na ten sam kurs zapisało się kilku parlamentarzystów.

Posłowie zresztą nie ujawniali, że są parlamentarzystami - zaczęła o tym mówić Sawicka. Mało tego, Sawicka podjęła działania w celu załatwienia zdania egzaminu państwowego na członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Była o tym mowa na kolacji, jaką Sawicka zorganizowała w hotelu Sheraton, ale osoba, którą posłanka o to poprosiła, odmówiła spełnienia tej prośby - powiedział w sądzie prokurator Maćkowiak.

To po tych zdarzeniach w kierowanym przez Mariusza Kamińskiego CBA miała zapaść decyzja o rozpoczęciu rozpracowywania Sawickiej. Posłanka podjęła się skontaktowania "biznesmenów" z kursu z burmistrzem Helu Mirosławem Wądołowskim. Sawicka i burmistrz Helu przyjęli od przedstawiających się jako biznesmeni przedmioty o wysokiej wartości i już z tego tytułu powinni ponieść karę - uznał prokurator w mowie końcowej.

Po nim głos zabiorą obrońcy Sawickiej i Wądołowskiego oraz sami oskarżeni. Następnie sąd uda się na naradę, po której ogłosi wyrok - dzisiaj to raczej nie nastąpi.

Akcja CBA z "agentem Tomkiem" w tle

Sprawę zatrzymania przez CBA ówczesnej posłanki PO Beaty Sawickiej nagłośnił były już dziś szef Biura Mariusz Kamiński. Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta CBA.

Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 roku. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów. Sawicka zeznała, że agent "Tomasz Piotrowski" (ma w procesie nadal status tzw. świadka incognito, choć wiadomo, że chodzi o emerytowanego oficera CBA, obecnie posła PiS Tomasza Kaczmarka) prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała, jak zbliżył się on do niej emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał bukiety róż owinięte sznurami pereł.

Z zawiadomienia Sawickiej lubelska prokuratura badała, czy funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". Postępowanie umorzono w 2010 r., uznając, że funkcjonariusze działali w ramach prawa.