​Sąd II instancji utrzymał w mocy uniewinnienie dla pracownika zoo we Wrocławiu Stanisława U., oskarżonego o niedopełnienie obowiązków służbowych. Zdaniem śledczych doprowadziło to do wypadku, w którym tygrys zagryzł podległego mu pracownika.

Do wypadku doszło 16 września 2015 r., gdy oskarżony Stanisław U., który był kierownikiem działu ptaków i ssaków drapieżnych we wrocławskim zoo, wraz z podległym mu brygadzistą Ryszardem P. weszli na wybieg w przekonaniu, że tygrys jest zamknięty. W ocenie prokuratury oskarżony nieodpowiednio nadzorował pracę brygadzisty, nie upewniając się przed wejściem na wybieg, czy tygrys jest w boksie wewnętrznym.

W kwietniu 2018 r. Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia uniewinnił mężczyznę od stawianych mu zarzutów. Sędzia Anna Kochan w uzasadnieniu wyroku podkreśliła wówczas, że z analizy obowiązujących wtedy w zoo przepisów BHP wynika, że oskarżony w żaden sposób nie naraził swojego podwładnego.

Mamy jedną instrukcję BHP, podpisaną przez oskarżonego i pokrzywdzonego, w której nie ma mowy o asekuracji. Pracownicy stosowali taką asystę dla zwiększenia własnego bezpieczeństwa. Niedookreślone jest słowo asekuracja, ponieważ w tym zakresie zoo nie wydało żadnej instrukcji. Nie ma jednak żadnych regulacji dotyczących tego, jak to powinno konkretnie wyglądać - tłumaczyła sędzia Kochan.

Zdaniem sądu w zoo w kwestii BHP panował w tamtym czasie bałagan. Pracownicy podpisali instrukcję, w której nie ma mowy na przykład o asyście, a zarazem specjalista BHP przedłożył do akt instrukcje, o których nie wiadomo, czy obowiązywały i czy jakikolwiek z pracowników się z nimi zapoznał - wyjaśniła sędzia.

W środę rozpatrujący apelację złożoną przez prokuraturę i oskarżyciela posiłkowego żonę zabitego Ryszarda P. sąd II instancji utrzymał uniewinnienie Stanisława U. W uzasadnieniu podkreślił, że sąd I instancji w sposób prawidłowy i wyczerpujący rozpoznał tę sprawę i nie ma powodu, by ponownie się nią zajmował.

Jednocześnie sąd wskazał, że za wypadek pośrednio odpowiada pracodawca.

Nie można wymagać przestrzegania instrukcji, która nie ma daty. I co do której nie ma dowodu, że została przedstawiona pracownikom. Zawiodły procedury, za które odpowiedzialny jest pracodawca - mówił sędzia Piotr Wylegalski.

Reprezentująca żonę zabitego pracownika adwokat Aleksandra Głowacka powiedziała dziennikarzom, że choć wyrok nie jest po myśli oskarżenia posiłkowego, to nie wyklucza, że na podstawie jego uzasadnienia, wskazującego winę pracodawcy, zostanie złożony pozew przeciwko ogrodowi zoologicznemu.

(ph)