Rezygnacja z wliczania świadczenia wychowawczego do dochodu przy ubieganiu się o zasiłki to jedna z najważniejszych zmian, które w czasie dotychczasowych prac wprowadzono do projektu ustawy dotyczącej programu "Rodzina 500+". We wtorek projektem ma zająć się Sejm.

Ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci - wprowadzająca świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł na dziecko - to sztandarowy projekt rządu PiS, zapowiadany w kampanii wyborczej.

Przewiduje, że każda rodzina, niezależnie od dochodów, otrzyma świadczenie na drugie i kolejne dziecko (do ukończenia przez dzieci 18 lat). Rodziny, których dochód na osobę nie przekracza 800 zł (lub 1200 zł w przypadku dzieci z niepełnoprawnością), otrzymają 500 zł również dla pierwszego dziecka.

Projekt ustawy przedstawiono na początku grudnia - trafił wtedy do uzgodnień międzyresortowych. Przewidywał m.in., że świadczenie wychowawcze będzie wliczane do dochodu przy ubieganiu się o zasiłki - np. z pomocy społecznej. Oznaczało to, że część rodzin mogłoby stracić obecnie otrzymywane świadczenia, zatem nie zyskałyby na wprowadzeniu programu całych 500 zł. Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA prognozowało, że może tak się stać w przypadku ok. 350 tys. rodzin.

Resort rodziny, pracy i polityki społecznej, który przygotował projekt, przekonywał, że na programie 500 plus nikt nie straci, choć rzeczywiście nie wszyscy zyskają pełne 500 zł. Ostatecznie zdecydowano jednak, że świadczenie wychowawcze nie będzie miało wpływu na prawo do świadczeń z pomocy społecznej, świadczeń rodzinnych, z funduszu alimentacyjnego, czy dodatków mieszkaniowych.

Jak tłumaczyła szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska, w dyskusjach często podnoszono, że była w tym pewna niesprawiedliwość, bo z jednej strony nie ma górnej granicy dochodowej, a więc zamożne rodziny dostaną pełne 500 zł, a te w gorszej sytuacji finansowej dostałyby de facto mniej. Tymczasem oszczędności z tego tytułu - jak podkreślała - nie były aż tak duże, by tę niesprawiedliwość utrzymywać.

Nie wszystkim jednak spodobało się to rozwiązanie. Pojawiały się opinie, że świadczenie z programu 500 plus może przyczynić się do dezaktywizacji zawodowej, tym bardziej, jeśli nie będzie wliczane do dochodu przy ubieganiu się o inne świadczenia. Podczas uzgodnień międzyresortowych zwracali na to uwagę minister rozwoju oraz minister nauki.

Część resortów krytykowała również inne zaproponowane w projekcie rozwiązania. Minister finansów proponował m.in. wprowadzenie górnej granicy dochodów uprawniającej do świadczenia, miał też zastrzeżenia do wyliczeń przedstawionych w projekcie.

Koszty realizacji programu wzrosły

Część uwag zgłoszonych przez resorty została uwzględniona. Nie zdecydowano się jednak, by wprowadzić górną granicę dochodową. Rafalska tłumaczyła, że po przeliczeniu ewentualnych oszczędności z tego tytułu okazało się, że koszty wprowadzenia tego rozwiązania byłyby zbyt wysokie, bo wtedy wszystkie wnioski musiałyby być wzbogacone o dane dotyczące dochodu. Przyznała jednak, że ten postulat pojawia się bardzo często.

Po uzgodnieniach międzyresortowych do projektu wprowadzono również zmianę istotną z punktu widzenia rodziców zastępczych - rodzinom zastępczym i osobom prowadzącym rodzinne domy dziecka będzie przysługiwało analogiczne świadczenie - dodatek wychowawczy.

Tym samym - po wprowadzeniu tej zmiany oraz rezygnacji z wliczania świadczenia do dochodu - koszty realizacji programu tylko w tym roku wzrosły z ponad 16 mld zł do przeszło 17 mld zł.

Kwestionowano ograniczenia wiekowe

Podczas konsultacji społecznych - które zakończyły się w drugiej połowie stycznia - szefowa MRPiPS oraz jej zastępcy odwiedzili wszystkie województwa, gdzie spotykali się m.in. z samorządowcami i przedstawicielami organizacji pozarządowych.

Podczas konsultacji często kwestionowano ograniczenia wiekowe. Zwłaszcza organizacje reprezentujące rodziny wielodzietne wskazywały, że rodzice ponoszą koszty związane z utrzymaniem dzieci także po tym, jak skończą one 18 lat, bo wiele z nich nadal się uczy. Resort rodziny odpowiadał, że gdzieś granicę wiekową postawić było trzeba, a dzieckiem w rozumieniu polskiego prawa jest się do ukończenia 18 lat. Wskazywano natomiast, że pozostające na utrzymaniu rodziców dzieci do 25 lat będą liczone przy obliczaniu dochodu na osobę w rodzinie.

W czasie konsultacji powracał postulat wprowadzenia górnego progu dochodowego; z drugiej strony kwestionowano wprowadzenie kryterium przy pierwszym dziecku. M.in. Solidarność podnosiła, że wprowadzenie kryterium dochodowego uprawniającego do świadczenia zaprzecza powszechności tego rozwiązania, wskazując, że tylko 31 proc. rodzin otrzyma 500 zł na pierwsze dziecko.

Obawy budził również m.in. przepis, na mocy którego w przypadku marnotrawienia środków, świadczenie będzie można wydawać w formie rzeczowej (lub przez opłacanie usług takich jak kolonie czy przedszkole). Rafalska przekonywała, że takie rozwiązanie funkcjonuje również w systemie świadczeń rodzinnych, wykorzystywane jest rzadko, ale pracownicy socjalni wiedzą, jak z niego korzystać.

Niepokój samorządowców budziło też wprowadzanie programu, martwili się m.in., czy nowym zadaniom sprostają pracownicy socjalni i urzędnicy. MRPiPS uspokajało, że samorządy dostaną środki na obsługę nowych zadań (w pierwszym roku będzie to prowizja 2 proc., w kolejnych latach - 1,5 proc.); w razie potrzeby będą mogły zatrudnić dodatkowych pracowników. Dodatkowo, choć wypłaty mogą ruszyć jeszcze w kwietniu, gmina będzie miała maksymalnie trzy miesiące na wydanie świadczenia. Wnioski będzie można składać do końca czerwca, wtedy świadczenie będzie wypłacane z trzymiesięcznym wyrównaniem.

Ostatecznie, jak mówiła Rafalska, pod konsultacjach społecznych nie wprowadzono do projektu poważniejszych zmian. Pojawiła się natomiast kolejna krytyczna opinia resortu finansów, w której napisano, że MF nie może pozytywnie zaopiniować projektu, a głównym powodem jest "znaczący wzrost wydatków budżetu państwa".

"Pokażmy Polakom, że potrafimy się w ważnych dla nich sprawach zjednoczyć'"


Projekt został jednak przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów, a minister finansów Paweł Szałamacha tłumaczył, że zgłaszanie uwag jest naturalną koleją rzeczy przy tak głębokiej regulacji społecznej. Przypominał, że takie uwagi składał od samego początku, dbając o optymalny kształt rozwiązania.

Po tym, jak projekt został przyjęty przez rząd, premier Beata Szydło osobiście przekazała go marszałkowi Sejmu. Pokażmy Polakom, że potrafimy się w ważnych dla nich sprawach zjednoczyć - zaapelowała do opozycji.

(mn)