"Stosowali kary cielesne w postaci kopania nogami, przypalania zapalniczką, bicia rękoma czy rurą od odkurzacza" - taki opis fizycznego znęcania się nad dziećmi znalazł się w akcie oskarżenia rodziców zastępczych z Pucka, jaki przed sądem odczytał prokurator Piotr Styczewski. Anna i Wiesław C. odpowiadają za śmierć dwójki powierzonych ich opiece dzieci. Kobieta nie przyznała się do winy i odmówiła złożenia wyjaśnień. Mężczyzna przyznał się do bicia dzieci, ale nie do odpowiedzialności za śmierć Kacpra.


Anna C. nie podtrzymała zeznań złożonych wcześniej w prokuraturze. Wtedy częściowo przyznała się do winy. Oczerniała także męża. Jak mówiła, podtapiał małego Kacpra, kiedy ten krzyczał. Kazał też jej bić dzieci w brzuch, a nie po twarzy, żeby nie zostawiać śladów. Teraz, przed sądem, kobieta nie chciała nawet odnieść się do przytaczanych przez sędziego wcześniejszych wyjaśnień.

Wiesław C. z kolei odmówił składania wyjaśnień, ale odpowiadał na pytania swojego obrońcy oraz sędziego. Powiedział, że był przeciwny stworzeniu rodziny zastępczej, ale w końcu uległ żonie. Jak mówił, dzieci bił ręką i czasem używał pasa. Wbrew temu, co mówi Anna C. nie podtapiał małego Kacpra, tylko kąpał. Według jego relacji, po śmierci chłopca razem z żoną nie stosowali już metod cielesnych. Jeśli któreś z dzieci "zasłużyło", to stawiali je do kąta. Przyznał, że raz widział jak Anna C. przypalała zapalniczką nóżkę jednego z dzieci. Powiedział, że zwracał jej uwagę, by tego nie robiła. Potwierdził też, że widział jak żona w domowej kotłowni biła jednego z chłopców pogrzebaczem po nogach.

Był przeciwny założeniu rodziny zastępczej?

Małżeństwo C. w momencie, gdy zdecydowało się zostać rodziną zastępczą, miało kłopoty ze spłatą kredytu hipotecznego zaciągniętego na budowę domu - podkreślił prokurator. Anna C. była w tym czasie na urlopie wychowawczym. Prokurator dodał, że prowadzenie rodziny zastępczej mogło być w tym przypadku sposobem na życie.

Prokurator zaznaczył też, że rodzina C. nie otrzymała należytej pomocy z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku.

Rodzice biologiczni chcą 200 tysięcy złotych

Tuż po rozpoczęciu piątkowej rozprawy obrona Anny C. i jej męża Wiesława złożyła wniosek o prowadzenie procesu za zamkniętymi drzwiami. Sąd się na to nie zgodził - uznał, że bezpodstawna jest obawa o to, że na jawności procesu mogłyby ucierpieć biologiczne dzieci oskarżonych.

Wniosek o wyłączenie jawności procesu nie był ostatnim, jaki złożono w piątek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Radca Piotr Pawłowski - pełnomocnik biologicznych rodziców nieżyjących dzieci, którzy są oskarżycielami posiłkowymi w procesie - domaga się od oskarżonych pieniężnego zadośćuczynienia. Chodzi o kwotę 50 tysięcy złotych od każdego z oskarżonych dla obojga biologicznych rodziców (czyli w sumie 200 tysięcy złotych). Ma to być nie tylko zadośćuczynienie, ale też forma kary. Jak tłumaczył Pawłowski, małżeństwo C. założyło rodzinę zastępczą, żeby w ten sposób móc pobierać pieniądze od państwa.

Pawłowski chce też, by Wiesław C. odpowiadał nie za śmiertelne pobicie, ale za zabójstwo. Uważamy, że jest on współodpowiedzialny za oba zabójstwa i kwalifikacja prawna jego czynu powinna być podobna do kwalifikacji czynu jego żony - wyjaśniał przed rozprawą. Jeśli sąd przychyli się do tego wniosku, Wiesławowi C. - tak jak jego żonie - będzie grozić dożywocie.

Kolejna rozprawa w rozpoczętym w piątek procesie odbędzie się za dwa tygodnie.

Próbowali twierdzić, że doszło do dwóch nieszczęśliwych wypadków

Ponad rok temu do domu Anny i Wiesława C., którzy mieli już dwójkę swoich dzieci w wieku 2 i 9 lat, trafiła piątka rodzeństwa w wieku od roku do 6 lat.

W lipcu ubiegłego roku zmarł powierzony małżeństwu trzylatek. Pucka prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, ale ostatecznie śledczy doszli do wniosku, że był to nieszczęśliwy wypadek. Dziecko miało spaść ze schodów.

Dwa miesiące później zmarła pięcioletnia siostra chłopczyka. Para znowu twierdziła, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. W połowie września przeprowadzono sekcję zwłok dziewczynki. Wynikało z niej, że pięciolatka została dotkliwie pobita i właśnie to było przyczyną jej śmierci.

Anna i Wiesław C. zostali zatrzymani i usłyszeli zarzuty. Oboje przeszli też badania psychiatryczne. Wynika z nich, że oskarżeni mogą odpowiadać za swoje czyny przed sądem. Obojgu grozi 10 lat więzienia za śmiertelne pobicie małego Kacpra. Anna C. może też dodatkowo usłyszeć wyrok dożywocia za zabicie pięcioletniej Klaudii.