Jest mało prawdopodobne, by napis "Arbeit macht frei" pojawił się nad bramą muzeum w Oświęcimiu 27 stycznia. Tego dnia przypada 65. rocznica wyzwolenia byłego hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Policja nadal bada jednak pocięty na trzy części napis, a w kolejce ustawiła się już prokuratura i konserwatorzy.

Miesiąc to więc za mało czasu, by tablica mogła powrócić nad bramę muzeum, i to z kilku powodów. Po pierwsze, krakowska prokuratura będzie chciała przeprowadzić dodatkowe badania pociętego napisu. Zrobi to prawdopodobnie w ciągu najbliższych dni Instytut Ekspertyz Sądowych. Ponadto odzyskana tablica będzie musiała zostać po powrocie do muzeum naprawiona, a ostatnia konserwacja trwała kilka tygodni, więc i tym razem na ponad miesiąc trafi ona w ręce muzealników. Ostatni powód to brak dodatkowych zabezpieczeń na terenie muzeum. Po kradzieży nie poprawiono jeszcze systemu monitoringu, a bez nowych kamer nikt nie odważy się zawiesić odzyskanego napisu.

Dla kogo nagroda za pomoc w śledztwie?

Policja ustala również zasady wypłaty nagrody ludziom, którzy wskazali złodziei napisu. 115 tysięcy złotych na ten cel przekazały muzeum w Oświęcimiu, firma ochroniarska i małopolska policja.

Policja nie wie na razie, czy wszyscy otrzymają nagrodę w jednakowej wysokości. Na razie kandydatów do jej odebrania jest kilku, więc wciąż są weryfikowane przekazane przez nich informacje. Nie jest wykluczone, że do odebrania nagrody zostaną ostatecznie wytypowane 2-3 osoby. Wtedy też rozstrzygnie się kwestia wysokości pojedynczych nagród.

Napis "Arbeit macht frei" został skradziony znad obozowej bramy 18 grudnia nad ranem. Tablicę, pociętą na trzy części, odzyskano dwa dni później.

Zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży oraz uszkodzenia napisu, będącego dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, usłyszało czterech mężczyzn. Piąty zatrzymany w tej sprawie przez policję odpowie za udział w grupie przestępczej oraz nakłanianie do kradzieży i "zniszczenia zaboru".