Ministerstwo Zdrowia nie rezygnuje z forsowania projektu, który ma umożliwić odpłatne leczenie w publicznych szpitalach. Premier Beata Szydło nakazała ministrowi Konstantemu Radziwiłłowi wstrzymanie konsultacji i ponowną analizę projektu. Urzędnicy resortu zdrowia przekonują, że projekt nie jest przekreślony.

Ministerstwo Zdrowia nie rezygnuje z forsowania projektu, który ma umożliwić odpłatne leczenie w publicznych szpitalach. Premier Beata Szydło nakazała ministrowi Konstantemu Radziwiłłowi wstrzymanie konsultacji i ponowną analizę projektu. Urzędnicy resortu zdrowia przekonują, że projekt nie jest przekreślony.
zdj. ilustracyjne /Aneta Łuczkowska /RMF FM

Projekt może wrócić gdy tylko skończą się ponowne analizy, które mają pokazać, że bezpodstawne są obawy o wydłużenie kolejek dla zwykłych pacjentów. Chodzi o tych chorych, których nie stać na płacenie.

Wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz nie określa, jak długo te analizy potrwają. Jak mówi, resort zdrowia chce udowodnić, że obawy w tej sprawie są bezpodstawne i chce wrócić do projektu.

Powtórna analiza pokaże, że nie ma żadnych zagrożeń dla pacjentów, które były tak podnoszone, że pacjenci zaczną wypadać z kolejek, kolejki będą się wydłużać, będą pacjenci lepsi i gorsi. Myślę, że ten projekt ma szansę wrócić - powiedział wiceminister zdrowia reporterowi RMF FM.

Marek Tombarkiewicz pytany o sprzeciw premier Szydło wobec tego projektu stwierdził tylko, że szefowa rządu zareagowała na ostrą reakcję mediów.

Przygotowany przez resort zdrowia projekt nowelizacji ustawy o działalności leczniczej przewidywał, że w publicznych szpitalach pacjenci będą mogli - oprócz świadczeń finansowanych przez NFZ - korzystać także ze świadczeń odpłatnych, tzw. komercyjnych.

"W ramach uzgodnień z panią premier podjęta została decyzja o ponownej analizie projektu w Ministerstwie Zdrowia. Tym samym uprzejmie informujemy, że konsultacje projektu - do czasu zakończenia ponownej analizy w Ministerstwie Zdrowia - zostaną wstrzymane" - podał resort.

Wcześniej ministerstwo uzasadniało, że pacjenci będą mogli korzystać z odpłatnych świadczeń zdrowotnych w publicznej placówce ochrony zdrowia, o ile ta będzie świadczyła takie usługi, a pacjent będzie chciał z nich skorzystać. Podkreślano, że rozwiązanie to w żaden sposób nie ograniczy uprawnień pacjentów do nieodpłatnych świadczeń, które mają być udzielane na dotychczasowych zasadach.

MZ zapewnia, że szpitale, które zdecydowałyby się na odpłatne świadczenia, udzielałyby ich w taki sposób, aby nie ograniczyć pacjentom dostępu do leczenia w ramach NFZ. Placówki byłyby zobowiązane zapewnić takie warunki udzielania świadczeń komercyjnych, by nie miały one wpływu na leczenie pacjentów w ramach środków publicznych (odrębne: personel, sprzęt, pomieszczenia, źródła finansowania). Naruszone nie mogą też być prawa pacjentów wpisanych na listy oczekujące.

Ministerstwo tłumaczyło, że nowelizacja porządkuje status quo, a placówki, które są spółkami (również spółkami publicznymi), już dziś mogą udzielać świadczeń odpłatnie. "Chcemy dać taką możliwość również samodzielnym publicznym zakładom opieki zdrowotnej, które są jej pozbawione. W ten sposób wyrównamy szanse placówek publicznych względem spółek - jest to najważniejszy cel proponowanego rozwiązania" - argumentowało MZ.

Resort przypominał, że NFZ może weryfikować, czy szpital nie pobiera od pacjentów nienależnych opłat. MZ zaznaczało, że pobieranie opłat za świadczenia zdrowotne od pacjentów nie mogłoby naruszać umów, na podstawie których placówka otrzymała dofinansowanie z funduszy europejskich.

Ministerstwo odnosiło się także do tych zapisów projektu, które dotyczą zasad dzierżawy pomieszczeń w publicznych placówkach ochrony zdrowia. Resort wyjaśniał, że szpital nadal będzie mógł wynajmować (zbędne) pomieszczenia, ale nie swoim podwykonawcom.

"Obecna sytuacja rodzi wiele patologii (wiele podmiotów leczniczych działa w jednym szpitalu; zdarza się, że szpitale oddają najlepiej wycenione świadczenia tym właśnie podmiotom). Zaproponowaliśmy, aby dotychczasowe umowy w tym zakresie obowiązywały w okresie, na jaki zostały zawarte - jednak nie dłużej niż 3 lata od wejścia w życie projektowanej ustawy" - wskazywało w ubiegłotygodniowym komunikacie MZ.

(j.)