Mobbing w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców, ekstra odszkodowania dla posłów za uszkodzone auta i ustalenia biegłych po ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej - to niektóre tematy piątkowych gazet. W RMF24 prezentujemy przegląd porannych dzienników.

"Tu już nie mamy życia"

"Gazeta Wyborcza" wraca do tematu Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Białymstoku. Tym razem pisze o jego czterdziestu funkcjonariuszkach, które skarżą się, że od lat są mobbowane przez przełożonych. Jak zdradzają, w ich stronę są kierowane seksistowskie wyzwiska. Przełożeni je publicznie wyszydzają i robią nocne kartkówki z regulaminu. Jeden z rozmówców mówi dziennikowi, ze strażniczki boją się, iż szefowie zamiast zbadać zarzuty, przeniosą je na granicę. Więcej o tej sprawie, już w piątkowym wydaniu gazety. 

U ofiar katastrofy nie ma śladu po wybuchu

Dziennik pisze na pierwszej stronie o ustaleniach biegłych po ekshumacjach. Informuje, że u ofiar katastrofy nie ma ani śladu po wybuchu. "Nie było opalenia włosów ani osmalenia rzęs, oparzeń skóry, popękanych bębenków. Niczego takiego nie wykryto podczas polskich sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. A szukano śladów po fali ciśnieniowej i cieplnej" - dodaje "Gazeta Wyborcza".

Podatnicy płacą za bezpieczne parkowanie posłów

"Za pieniądze podatników ubezpieczane są prywatne samochody urzędników i posłów parkujących pod Sejmem" - donosi "Fakt". Gazeta dodaje, że w przypadku uszkodzenia samochodu poseł będzie mógł liczyć na gigantyczne odszkodowanie . Dziennik podaje przykład rekompensaty, jaką trzy lata temu wypłacono, gdy na jedno z aut na sejmowym parkingu spadł śnieg i uszkodził pojazd. Ubezpieczyciel wypłacił wówczas z polisy Kancelarii Sejmu bagatela 5 tysięcy 700 złotych. 

Pieniądze unijne idą w błoto?

"Unia chce zabrać Polsce pieniądze. Tłumaczy się kryzysem. Ale stać ją, by wydawać na absurdy" - pisze "Fakt". Wyjaśnia, że chodzi  ekstrawagancką wystawę holenderskiego artysty, na którą z przeznaczono z unijnej kasy 400 000 złotych, której elementem jest beczka z odchodami słonia. "Jeoren van Damme tłumaczył, ze jego praca symbolizuje rosnąca przepaść miedzy naturą a kulturą. Unijni urzędnicy byli hojni i za ten żałosny skandal zapłacili" - burzy się gazeta.