Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie prokurator Ewy Wrzosek, która złożyła zawiadomienie o "domniemanym cyberataku na jej telefon komórkowy" - dowiedziała się PAP.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie, która dotyczyła domniemanego cyberataku na telefon komórkowy Ewy Wrzosek.

Jedyną przesłanką wskazującą, że mogło dojść do cyberataku, na którą powołała się zawiadamiająca o przestępstwie, była wiadomość od producenta telefonu - powiedziała Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Wiadomość nie stwierdzała jednak kategorycznie, że cyberatak nastąpił, a zawierała zastrzeżenie, że alert może być fałszywy. Zawiadamiająca uniemożliwiła zweryfikowanie powyższego, odmawiając przekazania telefonu komórkowego do badań przez biegłego sądowego - tłumaczyła.

Nie zgodziła się również na wydanie telefonu do tzw. bezpiecznej koperty, gwarantującej nienaruszalność aparatu przed przystąpieniem biegłego do badań i po nich, niwecząc tym samym postępowanie z własnego zawiadomienia - dodała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Pod koniec listopada prokurator Ewa Wrzosek na antenie TVN 24 poinformowała, że otrzymała informację o "możliwym cyberataku na jej telefon, który miał zostać poddany działaniu Pegasusa".

Przekazała też, że złożyła zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Liczę na to, że to postępowanie zabezpieczy stosowane dowody i doprowadzi do ustalenia sprawców tego przestępstwa. Oczywiście nie jestem osobą naiwną i wiem, że służby, które będą prowadzić to postępowanie, są najprawdopodobniej również sprawcami tego cyberataku na mój telefon. Zatem, jeśli chodzi o rzetelność tego postępowania u nas w kraju, nie jestem przekonana co do niej, mam poważne wątpliwości - mówiła wtedy Ewa Wrzosek.

Citizen Lab o inwigilacji Brejzy, Giertycha i Wrzosek

Jak podała w czwartek agencja Associated Press, komórka senatora KO Krzysztofa Brejzy w 2019 roku została ponad 30 razy zhakowana przy pomocy oprogramowania Pegasus. W tym czasie Brejza odpowiadał za kampanię wyborczą Koalicji Obywatelskiej. Brejza po tych doniesieniach podkreślił, że sprawa inwigilowania Pegasusem powinna być wyjaśniona przez komisję śledczą. Według niego wpłynęło to na przebieg wyborów parlamentarnych.

Wcześniej AP pisała, że Pegasus był wykorzystywany do inwigilacji mecenasa Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek. Ślady włamań na urządzenia znaleźli badacze organizacji Citizen Lab powiązanej z Uniwersytetem w Toronto. Citizen Lab nie podaje, kto zlecił ataki na urządzenia Giertycha i Wrzosek, producent systemu - firma NSO - też nie informuje, kto jest jej klientem, ale wskazuje, że pracuje wyłącznie z agencjami rządowymi.

Prokuratur Ewa Wrzosek nie wyklucza skargi do europejskich instytucji na stosowaną wobec niej inwigilację. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Rochem Kowalskim przyznała, że nie jest zaskoczona tym, iż była podsłuchiwana. Powiedziała nam, że w listopadzie dostała informację do producenta smartfona, że jej telefon może być inwigilowany i zgłosiła to do prokuratury. 

Oczywiście nie mam złudzeń, że prokuratura aktualnie pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry, a więc najprawdopodobniej zleceniodawcy tego rodzaju działań, nie ma ani interesu, ani chęci w wyjaśnieniu tego rodzaju przestępstw - stwierdziła w ubiegłym tygodniu w rozmowie z RMF FM.

Inwigilacja systemem Pegasus to nie tylko dostęp do rozmów i wiadomości, ale także mikrofonów i aparatów w smartfonie. Ewa Wrzosek uważa, że prokuratura nie miała żadnych podstaw do stosowania takich technik i że inwigilacja to kolejna odsłona zemsty za wszczęcie przez nią śledztwa ws. organizacji wyborów kopertowych. 

Także Roman Giertych jest przekonany, że ataki zlecił polski rząd. "Associated Press ujawniła przed chwilą, że telefon, którego używałem w 2019, był 18 (razy - przyp. red.) infekowany przez PEGAZUS. Polski rząd badał moje rozmowy godzina po godzinie, dzień po dniu. Używano mikrofonu tego telefonu. To był czas kampanii, spotkań z PDT, sprawy II wież. Niewiarygodny skandal" - napisał prawnik na Twitterze.

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, odnosząc się do sprawy Pegasusa, podkreślił w rozmowie z PAP, że "wszystkie tezy mówiące, że służby wykorzystują tego typu metody w pracy operacyjnej do gry politycznej są fałszywe". Rzecznik podkreślił, że służby "nie informują, czy wobec konkretnych osób były stosowane metody pracy operacyjnej". Przypomniał, że w Polsce kontrola operacyjna może być prowadzona po uzyskaniu zgody Prokuratura Generalnego i po wydaniu postanowienia przez sąd.

Co potrafi Pegasus?

Pegasus to system, który został stworzony przez izraelską firmę NSO do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Pod koniec listopada gazeta "Calcalist" poinformowała o znacznym ograniczeniu przez izraelskie władze liczby państw, do których firma NSO Group będzie mogła eksportować oprogramowanie Pegasus, pozwalające inwigilować użytkowników np. smartfonów. 

Lista została zmniejszona ze 102 do 37 państw, a znalazły się na niej tylko te kraje, w których nie dochodzi do łamania praw człowieka. Zakaz objął m.in. Polskę i Węgry. 

W lipcu opublikowane zostały wyniki międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa 17 mediów, gdzie stwierdzono, że oprogramowanie Pegasus umożliwiało śledzenie co najmniej 180 dziennikarzy, 600 polityków, w tym trzech prezydentów, 10 premierów i jednego króla oraz 85 działaczy praw człowieka i 65 liderów biznesu z różnych krajów. 

Przy pomocy Pegasusa można nie tylko podsłuchiwać rozmowy z zainfekowanego smartfona, ale też uzyskać dostęp do przechowywanych w nim innych danych, np. e-maili, zdjęć czy nagrań wideo, oraz kamer i mikrofonów.