Mężczyzna oskarżony o handel śmiertelnie groźnymi tabletkami na odchudzanie, tzw. spalaczy tłuszczu, odmawia zeznań przed warszawskim sądem. Proces Maciej Ż. ruszył przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. Według śledczych po połknięciu tabletek zmarła młoda kobieta a kilkanaście innych zatruło się.

Z aktu oskarżenia wynika, że od 2012 roku w Zgierzu (Łódzkie) Maciej Ż. wyrabiał i wprowadzał do obiegu tabletki, które powodują silne zatrucie. Jest to szczególna trucizna, niezwykle trudna do rozpoznania. Oskarżony był świadomy wpływu tej substancji na organizm ludzki. Nie informował o jej szkodliwym działaniu. Część osób, która zażyła tabletki, miała problemy ze zdrowiem - powiedział prokurator Mirosław Kozioł.

Wśród osób, które za pośrednictwem internetu skorzystały z tych środków, była 20-letnia Martyna z Warszawy. Młoda kobieta zmarła 17 maja na skutek ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej.  

Prokuratura oskarżyła Macieja Ż. o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, co doprowadziło do śmierci jednej z nich. Grozi za to od 2 do 12 lat więzienia.

Oskarżony został doprowadzony na salę sądową z aresztu, gdzie przebywa od września 2013 roku. 42-latek odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Przyznał przed sądem, że przeciwko niemu toczyło się inne postępowanie karne przed Sądem Rejonowym w Krakowie. Dotyczyło ono nielegalnego posiadania broni. Mężczyzna dobrowolnie poddał się karze 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 500 zł grzywny.

Przed sądem zeznawała m.in. matka 20-latki. Jak mówiła, 16 maja odebrała od córki SMS-y, w których pisała, że bardzo źle się czuje, ma wysoką temperaturę i nie może oddychać. Matka dodała, że gdy jej córka trafiła do szpitala przy ulicy Barskiej, lekarze nie postawili żadnej diagnozy. Żadne badania nie wykazały obecności alkoholu lub narkotyków - powiedziała.  

Córka zawsze była szczupłą osobą, nie odnotowałam u niej gwałtownej utraty wagi. Nie zażywała narkotyków, nie chorowała na bulimię. Wynajmowała mieszkanie z koleżankami. Chciała prowadzić samodzielne życie - powiedziała.  

Miałam żal, że koleżanki nie zaprowadziły córki na pogotowie i nie zainteresowały się nią. O zatruciu dowiedziałam się po jej śmierci od lekarzy. Z jakiegoś powodu kupiła to dziadostwo. Ja ufałam córce, była bardzo mądrą osobą, najlepszą w klasie - powiedziała. Sprzedał mojej córce śmierć. Na pytanie, czy swojej córce dwunastoletniej też by ją podał odpowiedział: tak - mówiła o oskarżonym. 

W zeszłym roku krakowscy policjanci odkryli w Zgierzu (Łódzkie) linię technologiczną do produkcji tabletek na odchudzanie. W domowych warunkach, przy wykorzystaniu szkodliwych substancji, produkowano środki mające wspomagać odchudzanie - tzw. spalacze tłuszczu - które potem sprzedawano przez internet. Znaleziono kilkadziesiąt opakowań gotowych już kapsułek przygotowanych do sprzedaży.

Ustalono też listę osób, które kupiły te pigułki. Okazało się, że czynnikiem aktywnym był diniotrofenol, organiczny związek chemiczny z grupy fenoli, stosowany przed laty przez Amerykanów podczas wojny w Wietnamie do niszczenia pastwisk, lasów i kultur roślinnych. 

(mpw)