Z powodu "oczywistego braku faktycznych podstaw oskarżenia" Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście umorzył proces byłego prezydenckiego ministra Marka Ungiera. Był on oskarżony o przyjęcie 100 tysięcy złotych na kampanię wyborczą prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w 2000 roku.

Sąd na zamkniętym posiedzeniu wysłuchał dzisiaj stanowisk autora aktu oskarżenia - krakowskiego prokuratora Pawła Bacy - oraz Ungiera i jego obrońcy, mec. Krzysztofa Bachmińskiego. Potem sędzia Magdalena Roszkowska ogłosiła, że sprawę umarza, stwierdziwszy "oczywisty brak faktycznych podstaw oskarżenia". Uzasadnienie było niejawne, decyzja jest nieprawomocna, a prokurator Baca zapowiedział, że odwoła się od niej do sądu wyższej instancji. Według niego, sąd wykroczył poza dopuszczalne uprawnienia i "bez postępowania dowodowego dokonał oceny dowodów, co jest oczywistym i rażącym naruszeniem prawa".

Mec. Bachmiński oświadczył natomiast, że uważa postanowienie za "bardzo dobre prawniczo" i że nie obawia się, że może zostać przez wyższą instancję uchylone. Gdyby sądowi nie było wolno ocenić dowodów, to zapisana w Kodeksie możliwość odrzucenia aktu oskarżenia z powodu "oczywistego braku faktycznych podstaw oskarżenia" byłaby tylko martwym przepisem - a tak przecież nie jest - podkreślił.

Zarzuty postawiła byłemu szefowi gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Stało się to dwa lata temu, a śledztwo dotyczyło "nielegalnego finansowania lewicy". W czerwcu 2009 roku Ungier, gdy przedstawiono mu zarzut dotyczący rzekomego przyjęcia 100 tysięcy złotych na kampanię Kwaśniewskiego, został zatrzymany przez ABW.

Dzisiaj były prezydencki minister zapowiedział, że zamierza oskarżyć krakowskiego biznesmena Rafała R. - to na podstawie jego zeznań Ungier został oskarżony. Należałoby wyjaśnić, co skłoniło tę osobę do tak dramatycznego wprowadzenia w błąd prokuratury. Moim zdaniem sam "areszt wydobywczy" to mało - ocenił były minister.