Gambit Tuska - tak w nomenklaturze szachowej można określić ostatnią zagrywkę premiera. Gambit to otwarcie, w którym gracz poświęca jedną lub kilka bierek, w zamian za uzyskanie lepszej pozycji.

Premier w podwójnej roli jako gracz i król na szachownicy poświęcił już wicepremiera (hetmana - Schetynę), ministra sportu (skoczka - Drzewieckiego), szefa klubu (wieżę - Chebowskiego), ministra sprawiedliwości (laufra - Czumę) i wiceministra gospodarki (drugiego laufra - Szejnelda ).

Premier zagrywa ryzykownie, bo stawką partii jest jego przyszła prezydentura. Oddaje figury i tak zagrożone zbiciem. Teraz chce zbić bardzo potężną figurę, którą jest szef CBA Mariusz Kamiński. Musi to zrobić ekspresowo, aby ten najważniejszy pionek spadł z szachownicy zanim opadnie bitewny kurz. Nie będzie to jednak takie proste, bo o ile premier nie musi mieć zgody prezydenta na odwołanie Mariusza Kamińskiego, to powinien mieć prezydencką opinię. Nieważne, czy będzie to opinia pozytywna czy negatywna. Musi być. Prezydent już daje sygnały, że zamierza te proces opiniowania wydłużyć. Na razie odesłał dokument premierowi z prośbą o uzupełnienie uzasadnienia.

Konstytucjonalista Ryszard Piotrowski uważa, że taka obstrukcja nic nie da, bo można odwołać szefa CBA bez opinii, jeżeli ta nie nadchodziłaby zbyt szybko. Na wszelki wypadek rząd rozważa też inny scenariusz, w którym kluczowe jest odebranie Mariuszowi Kamińskiemu certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Jeśli nie ma takiego certyfikatu, to nie można być szefem CBA. Tak miejsce na szachownicy zwalnia się.