Ogień i dym nad Trójmiastem. W hali produkcyjnej na terenie Stoczni Gdańskiej wybuchł pożar. Obiekt sąsiaduje z dawną halą Stoczni, tą, która spłonęła w czasie koncertu w 1994 roku. Najprawdopodobniej w środku nikogo nie było.

Pierwsze zgłoszenie o pożarze w Stoczni Gdańskiej strażacy odebrali tuż przed godz. 20. W ciągu niecałych dwóch godzin ogień zdążył strawić dach, a w hali zawaliły się stropy. Zagrożona była także jedna ze ścian, która mogła runąć na ulicę i tory tramwajowe. Nad wszystkim unosiły się widoczne z daleka kłęby dymu.

W akcji w czwartek wieczorem brało udział 10 zastępów straży. Ściągnięto także ciężkie wozy z Sopotu, Gdyni i Pruszcza Gdańskiego. Strażacy oceniali, że gaszenie pożaru potrwa kilka godzin. Uspokajali jednak, że nie ma możliwości, by ogień przeniósł się na inne budynki.

W hali, w której wybuchł pożar, budowane były niewielkie jachty. Magazynowano w niej także materiały do ich produkcji - żywice, silikony i inne syntetyki. Dlatego pożar może być trudny do opanowania.

Obiekt sąsiaduje z halą, w której 24 listopada 1994 roku pojawił się ogień. Obywał się tam wówczas koncert zespołu Golden Life. Wybuchła panika, ludzie tratowali się, biegnąc do wyjścia. Na miejscu zginęły 2 osoby, w szpitalach zmarło kolejne 5. Rannych - głównie poparzonych - zostało około 300 ludzi.