Poseł Przemysław Wipler nie był pod wpływem narkotyków w czasie październikowej bójki z policją przed nocnym klubem w Warszawie. Szef Republikanów miał zaatakować policjantów na ulicy Mazowieckiej. Wbrew zapowiedziom, nadal do Sejmu nie trafił wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu posłowi.

Reporter RMF FM Roman Osica poznał wyniki badania krwi na obecność substancji odurzających w organizmie Przemysława Wiplera. Wynika z nich, że poseł nie był odurzony.

Prokuratura wciąż analizuje monitoring z ulicy Mazowieckiej, gdzie miało dojść do szamotaniny między posłem a funkcjonariuszami.

Do tej pory w sprawie przesłuchano już praktycznie wszystkich świadków - łącznie ze wszystkimi policjantami, którzy przyjechali wtedy na miejsce.

Poseł odpiera zarzuty

Przypomnijmy, że sam szef stowarzyszenia Republikanów odpiera zarzuty, jakoby zaatakował policjantów. Zaraz po zdarzeniach, które rozegrały się na ulicy Mazowieckiej tłumaczył, że w klubie, przed którym doszło do szamotaniny, świętował z przyjaciółmi ciążę żony. Twierdził, że to nie on zaatakował policjantów, tylko oni jego. Poseł stwierdził, że został pobity. "Mam obrażenia klatki piersiowej, szyi, głowy i nie tylko" - podkreślał na Twitterze. Przyznał również, że badanie alkomatem, któremu poddał się w szpitalu wykazało 1,4 promila alkoholu w jego krwi, co - według niego - wskazuje na wypicie jednej butelki wina.

(j.)