Ponad 400 pracowników skorzystało z programu dobrowolnych odejść w PZL Mielec. „Oznacza to, że zarząd nie będzie musiał wskazywać osób, które byłyby zwolnione” - mówi przewodniczący Solidarności w mieleckich zakładach Marian Kokoszka.

Program dobrowolnych odejść w PZL Mielec zakończył się w miniony piątek. Powodem zmniejszenia zatrudnienia jest m.in. przegrana zakładów w przetargu na wybór śmigłowców dla wojska. W sumie z zakładu odejdzie ok. 500 osób. Część załogi została zwolniona przed wprowadzeniem programu dobrowolnych odejść.

Te osoby, które zdecydowały się same odejść z firmy otrzymają dodatki do odpraw. Ich wysokość uzależniona będzie od stażu pracy i może wynieść nawet 45 tys. zł. Poza odprawami pracownicy mogą liczyć również na pakiet świadczeń osłonowych, który obejmuje m.in.: doradztwo zawodowe, pomoc w znalezieniu nowej pracy czy szkolenia z rozpoczęcia działalności gospodarczej.

Załoga mieleckich zakładów po odejściu ok. 500 osób będzie liczyła ok. 1,6 tys. pracowników. Zdaniem Kokoszki, zakontraktowane zamówienia pozwolą utrzymać zatrudnienie na tym poziomie do końca 2016 roku. Wciąż jednak liczymy, że przetarg na śmigłowce zostanie unieważniony. Chcemy spotkać się i porozmawiać na ten temat z wicepremierem Januszem Piechocińskim. Prawdopodobnie zarząd naszej firmy zaskarży także przetarg do sądu - dodał.

W kwietniu MON do etapu testów i do końcowych negocjacji zakwalifikowało ofertę Airbus Helicopters ze śmigłowcem H225M. Ze względów formalnych odpadły oferty należących do amerykańskiej korporacji Sikorsky PZL Mielec z maszyną Black Hawk i PZL Świdnik (własność włosko-brytyjskiej Agustawestland) z AW149. Wart ok. 13 mld zł kontrakt na 50 wiropłatów w różnych wersjach ma zostać podpisany jesienią.

Polskie Zakłady Lotnicze Mielec to największy w Polsce producent statków powietrznych; wytwarza m.in. helikopter Black Hawk. Należy do amerykańskiego koncernu Sikorsky.

(mpw)