Chorąży Stefan Zielonka mógł od wielu lat współpracować z chińskim wywiadem. Jak dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna", taka jest najpoważniejsza hipoteza dotycząca zniknięcia szyfranta.

Polski szyfrant mógł bardzo wiele zaoferować Chińczykom. Doskonale znał metody komunikacji państw NATO. Z informacji gazety wynika, że brał udział w szkoleniach tzw. nielegałów, czyli agentów wysyłanych w świat bez dyplomatycznego statusu. Zielonka przez wiele lat szyfrował depesze wojskowego wywiadu.

Wojskowa prokuratura przedłużyła niedawno o kolejne trzy miesiące śledztwo prowadzone pod kątem dezercji chorążego - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

52-letni Stefan Zielonka zniknął 12 kwietnia tego roku; wyszedł ze swojego mieszkania na warszawskim Gocławiu i od tamtej pory nie dał znaku życia: ani rodzinie, ani pracodawcom, ani nikomu innemu. Chorąży Zielonka od 20 lat pracował w służbach wojskowych, w tym jako kontakt zagraniczny na placówkach dyplomatycznych. Między innymi na Bałkanach. Zajmował się szyfrowaniem depesz krążących między centralą Służby Wywiadu Wojskowego a zagranicznymi placówkami.