100 żołnierzy i cztery myśliwce MiG 29 - to "Orlik" - nasz najbliższy Polski zagraniczny wojskowy kontyngent. Do sierpnia w ramach NATO polscy lotnicy chronią przestrzeń powietrzną Litwy, Łotwy i Estonii. Stacjonują w litewskich Szawlach.

Trudno w to uwierzyć, ale kraje nadbałtyckie praktycznie nie mają własnego lotnictwa wojskowego. Praktycznie, bo Litwa na przykład do zeszłego roku miała dwa szkolno-bojowe odrzutowce Albatros, ale jeden z nich w sierpniu się rozbił. Tak więc kraje te muszą prosić o pomoc sojuszników z NATO, by oni czuwali nad ich przestrzenią powietrzną. Misja przeprowadzana jest rotacyjnie. Polacy w Szawlach są już czwarty raz - w tym roku od kwietnia do sierpnia.

Kolejna misja planowana jest za dwa lata. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej twierdzi, że udział w tej akcji jest także dla Polski korzystny. Misja jest pełniona tuż przy polskiej granicy i wprost osłania także terytorium naszego kraju, a ponadto pozwala lotnikom doskonalić współdziałanie w ramach NATO - mówił prezydencki minister.

Co czwarty start polskich pilotów - do przechwycenia obcego samolotu

Od kwietnia polscy piloci wojskowi stacjonujący w Szawlach spędzili w powietrzu 150 godzin, patrolując przestrzeń Litwy, Łotwy i Estonii. Co czwarty wylot to była akcja przechwycenia obcego samolotu. Reszta, były to loty treningowe. Jak wygląda taka akcja? Piloci z pary dyżurnej MiG-ów, po usłyszeniu alarmu, mają kilka minut na start. Z ziemi są naprowadzani w rejon, gdzie wykryto obcy samolot. We wskazanym rejonie wzrokowo już szukamy danego samolotu w promieniu kilku mil - mówił wiceszef polskiej jednostki major Krzysztof Stobiecki.

Przechwycenie polega na odczytaniu znaków maszyny, zrobieniu fotografii i towarzyszeniu przez jakiś czas. To najczęściej rosyjskie transportowce, latające nad wodami międzynarodowymi, z Federacji Rosyjskiej do obwodu kaliningradzkiego, które niebezpiecznie zbliżają się do granic państw nadbałtyckich. W trakcie półrocznej misji nie doszło do naruszenia patrolowanej przestrzeni powietrznej. Natomiast - zgodnie z regulaminem - gdyby doszło, należy nawiązać kontakt z taką jednostką, nakierować samolot na prawidłowy kurs, a ostatecznie sprowadzić na specjalne lotnisko. Uzbrojenia nasi piloci sami mogą użyć jedynie, gdy zostaną zaatakowani albo widzą na wodach terytorialnych jednostkę, która stawia miny.