Jedni wskazywali, że to wybuch petardy wywołał panikę na Piazza San Carlo w Turynie w 2017 roku, inni twierdzili, że wszystko rozpoczęło się od zawalenia się barierek - śledczy wskazują jednak, że to grupa ośmiu złodziei odpowiada za tragedię, w której zginęła jedna osoba a 1500 zostało rannych.

Jedni wskazywali, że to wybuch petardy wywołał panikę na Piazza San Carlo w Turynie w 2017 roku, inni twierdzili, że wszystko rozpoczęło się od zawalenia się barierek - śledczy wskazują jednak, że to grupa ośmiu złodziei odpowiada za tragedię, w której zginęła jedna osoba a 1500 zostało rannych.
Zdjęcie ilustracyjne /Policja /Policja

Do zdarzenia doszło, gdy tysiące turyńczyków oglądało na głównym placu miejskim finał Ligi Mistrzów, w którym Juventus Turyn rywalizował z Realem Madryt. W pewnym momencie w tłumie wybuchła panika, w wyniku której ludzie uciekając z placu zaczęli się tratować i ranić kawałkami szkła. Jedna ze stratowanych kobiet zmarła po dwóch tygodniach.

Prokuratura po 10 miesiącach zamknęła dochodzenie aresztując osiem osób podejrzanych o wywołanie paniki. Według śledczych grupa ta rozpyliła w tłumie drażniący gaz z zamiarem dokonania kradzieży. Szczegółów nie ujawniono. Wiadomo, że banda ta dokonała również innych napaści. Należą do niej między innymi imigranci- podały media, powołując się na źródła w prokuraturze w Turynie.
Wśród osób objętych dochodzeniem w sprawie wydarzeń na Piazza San Carlo jest burmistrz miasta Chiara Appendino i szef tamtejszej policji. Zarzuca się im to, że nie zapewnili tam odpowiednich środków bezpieczeństwa.

(nm)