Co dziesiąty taksówkarz w Łodzi jeździ bez licencji, czyli nielegalnie - wynika z kontroli przeprowadzonej w ostatni weekend przez Inspekcję Transportu Drogowego. Nie brakuje też takich, którym sąd zabrał prawo jazdy i inspektorzy kilkakrotnie złapali ich za podszywanie się pod korporacyjnych taksówkarzy.

Na pierwszy rzut oka trudno jest rozpoznać "podrobioną" taksówkę, bo samochody mają taksometry, kasy fiskalne i oznaczenia takie same, jak legalni przewoźnicy. Tacy pseudotaksówkarze oszukują państwo, bo nie płacą podatków, ale rzadko naciągają klientów - tłumaczy Konrad Stajuda z Inspekcji Transportu Drogowego. Nie chcą w ten sposób stracić klientów i nie podbijają stawek. Takie niebezpieczeństwo czyha na klientów, kiedy korzystają z usług okazjonalnych przewoźników osób. Chodzi o słynne 1,20 złotych, czyli "złotych dwadzieścia" za kilometr.

Jednak ze względów bezpieczeństwa, łatwiejszego ewentualnego odszukania samochodu i kierowcy, warto wybierać sprawdzone, duże korporacje. Nocą nie wsiadajcie do taksówki, która stoi tuż pod klubem lub dyskoteką - tam najczęściej są oszuści. Legalni taksówkarze będą kilka metrów dalej na postoju.

Tylko jednej nocy licencji nie miało 8 taksówkarzy na 72 sprawdzonych przez inspektorów drogowych. Za nielegalną jazdę pseudotaksówkarzom grozi kara do 3 tysięcy złotych. Oszustom, którzy po raz kolejny są zatrzymywani przez kontrolerów, inspektorzy zabierają koguty i taksometry.

Podczas weekendowej kontroli jeden z kierowców uciekł inspektorom. Podjęli pościg, ale nie udało się go dogonić. Sprawa już trafiła na policję i będzie też zgłoszona do prokuratury.