Prawo i Sprawiedliwość może stracić roczną subwencję - informuje tygodnik "Newsweek". Gazeta twierdzi, że partia użyczała swojego lokalu na biznesowe negocjacje między dwiema prywatnymi firmami, czym naruszyła ustawę o partiach politycznych.

Jak przypomina gazeta, przepisy ustawy stanowią, że siedziby partii wolno użyczać tylko na biura poselskie, senatorskie i biura radnych. "Ustawa mówi też, że, jeśli partia wydaje pieniądze z subwencji na cele niezwiązane z działalnością statutową (spotkania biznesowe z pewnością nie mieszczą się w statucie), to PKW odrzuca jej coroczną informację finansową. To skutkuje z kolei roczną utratą subwencji" - pisze "Newsweek".

Tygodnik dotarł do informacji, z których wynika, że siedziba PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie był użyczany na biznesowe negocjacje między dwiema firmami.

Sprawa wyszła na jaw przez konflikt między spółką "Srebrna", która należy do Instytutu Lecha Kaczyńskiego, a firmą "Metropol". Kwestią zapalną jest parking podziemny pod siedzibą PiS.

Jak ujawnia gazeta, garaż jest wart kilkaset tysięcy złotych, a do tej pory członkowie PiS i spółki "Srebrna" płacili abonament (stawka za jedno miejsce wynosi 70 euro miesięcznie). Wszystko zmieniło się jednak, gdy w "Srebrnej" zaczęli pracować dawno pracownicy CBA. Przejrzeli dokumenty i - jak ujawnia "Newsweek" - wynikało z nich, że część garażu należy jednak do "Srebrnej".

Spór zaostrzył się natomiast od czasu osobliwego incydentu - przy bramie wjazdowej na parking doszło do przepychanki. "Newsweek" dotarł do filmu z tego zajścia. Jak opisuje dziennikarz tygodnika, widać na nim, jak Piotr Pogonowski, profesor prawa i były dyrektor gabinetu szefa CBA w czasach Mariusza Kamińskiego, kurczowo trzyma się obdrapanej bramy. "Naciera na niego portier-emeryt zatrudniony przez Metropol, ale Pogonowski się zapiera i ciałem osłania robotnika ze Srebrnej majstrującego przy ryglu. Przepychance przyglądają się Anita Gargas, dziennikarka śledcza Telewizji Republika, oraz Ernest Bejda, były wiceszef CBA, który najwyraźniej dyryguje poczynaniami profesora i towarzyszących mu pracowników" - podaje gazeta i zaznacza, że 3 tygodnie po tym zdarzeniu, strony konfliktu zaczęły wymieniać pisma.

Tygodnik cytuje fragment jednego z nich, w którym prezes "Metropolu" napisał: "Na prośbę przedstawicieli PiS zarząd Metropol w dniach od 11 do 21 lipca uczestniczył w spotkaniach zorganizowanych w siedzibie partii PiS (...). Z niezrozumiałych dla nas względów nie doszło do podpisania ugody".

To - jak pisze gazeta - może z kolei oznaczać, że PiS użyczał swojego lokalu na biznesowe negocjacje. A to wskazuje na naruszenie ustawy o partiach politycznych.

Więcej na stronie Newsweek.pl i w najnowszym wydaniu gazety.