Warszawskiemu lotnisku na Okęciu w poniedziałek może grozić zupełny paraliż. Związkowcy naziemnego personelu lotniczego zapowiadają, że od północy z niedzieli na poniedziałek przerwą dokonywanie przeglądów samolotów, a bez nich żadna maszyna nie może wystartować.

Związkowcy narzekają na zwiększoną w ostatnich latach liczbę obowiązków, która może - ich zdaniem - zagrażać bezpieczeństwu lotów. Dlatego domagają się zwiększenia zatrudnienia w obsługującej samoloty spółce LOT AMS i około 30-procentowej podwyżki płac.

Deklaracje już były. Od sześciu miesięcy czekamy i wciąż słyszymy, że będzie kiedyś lepiej. My - jako załoga - mamy po prostu dosyć słuchania, że kiedyś będzie nam lepiej - mówią związkowcy. Twierdzą, że do strajku przystąpi 95 proc. mechaników.

Rzecznik LOT, z którym rozmawiał dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, zapewnia, że strajk jest nielegalny i nie weźmie w nim udziału więcej, niż połowa personelu naziemnego. Przygotowaliśmy się na tę sytuację, więc część przeglądów wykonaliśmy wcześniej. Poza tym mamy umowy na obsługę samolotów nie tylko z LOT AMS, ale też z innymi firmami, które - jeśli zajdzie taka potrzeba - mogą nas wesprzeć - powiedział rzecznik PLL LOT Leszek Chorzewski.

Prawdopodobnie będziemy ograniczali operacje holowania samolotów po płycie lotniska, więc pasażerowie będą częściej dowożeni do nich autobusami, a nie będą wsiadali przez rękaw - dodał. Zapewnił jednak, że pasażerowie nie powinni odczuć protestu.