Mężczyzna, który padł ofiarą mafijnych porachunków w Berlinie, działał też w Polsce. Jak ustalił dziennikarz RMF FM, Mesut T. w 2009 roku został zatrzymany przez gdańskie Centralne Biuro Śledcze za udział w przemycie kokainy. Niemiec odsiedział karę w polskim więzieniu.

Ww wtorek rano w centrum Berlina, niedaleko budynku Opery Niemieckiej eksplodował samochód. Auto jadące dwupasmową Bismarckstrasse stanęło w ogniu, uderzyło w inny samochód, na szczęście pusty, zaparkowany na poboczu. Odgłos eksplozji słychać było ponad kilometr od tego miejsca.

Od początku wiele wskazywało na zamach i rzeczywiście znaleziono ładunek wybuchowy. To nie było jednak działanie terrorystów, ale porachunki mafijne.

Prawdopodobnie za atakiem stoi rosyjska mafia narkotykowa. Według niemieckich mediów to miała być zemsta za to, że Mesut T. z rosyjskim kolegą zastrzelili w 2015 roku biznesowego partnera. Środowy atak w biały dzień, w środku europejskiej stolicy, miał być sygnałem wysłanym do konkurencji: nie boimy się was.

Śladem prowadzącym w kierunku Rosjan są między innymi rosyjskie dokumenty znalezione w samochodzie. Należą do znajomego Mesuta T., który często z tego auta korzystał.

Mesut T. w 2009 roku wpadł w ręce polskiej policji. Gdańskie CBŚ rozpracowało przemyt kokainy z Urugwaju do Polski. Narkotyki były ukrywane w silnikach samochodowych, które, według dokumentacji celnej, były sprowadzane w celu ich wyremontowania. Zatrzymany zostały wtedy cztery osoby -  polskie małżeństwo i dwóch Niemców. Kokaina przypłynęła do Gdańska, tam została wykryta przez celników. CBŚ zastawiło pułapkę. Mesut T. wpadł w Gorzowie Wielkopolskim, gdy z wspólnikiem rozkręcali silniki, w których były 33 kg kokainy. Wartość czarnorynkowa - 10 mln zł.

W 2010 roku przed Sądem Okręgowym zapadły wyroki. Najwyższe usłyszał Polak i właśnie Mesut T. - po 5 lat więzienia. Niemiec tureckiego pochodzenia wyszedł na wolność w 2013 roku. Jak teraz się okazało nie zakończył przestępczej działalności.