„Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, jestem zrozpaczony. Słucham różnych audycji, czytam i próbuję dociec co się mogło stać” – mówi w rozmowie z „Faktem” ksiądz Bogusław Zalewski, proboszcz z parafii, w której aktywie działał Dariusz P., podpalacz z Jastrzębia-Zdroju. „Nigdy nie wiemy co w człowieku siedzi w środku. Poczekajmy jednak na wyrok sądu” - zastrzega.

"Jestem zaskoczony, zrozpaczony, nie wiem co o tym sądzić. Coraz gorsze rzeczy dochodzą do mnie, gdy dowiaduję się z mediów o tej tragedii. Nie wiem, ja znałem zupełnie innego Darka. Człowieka, który był dobry, pomagał, kochał swoją rodzinę i dzieci" - mówi w rozmowie z "Faktem" ksiądz Zalewski. Podkreśla, że zachowanie mężczyzny po tragedii wydawało się autentyczne. "Pielęgniarki dzwoniły po mnie ze szpitala, żebym przyjechał, bo Darek z bólu i żalu biegał, jak szalony" - wspomina.

Duchowny przyznaje, że zastanawiał się, dlaczego w życiu Dariusza P. zdarza się tak wiele nieszczęść. "Nie mogłem sobie tego wytłumaczyć, w logice boskiej też się to chyba nie mieściło. Tyle osób było poruszonych jego bólem, tylu pomagało. Dzisiaj słyszymy okrutne słowa, których rozum nie potrafi przyjąć" - podsumowuje.

W weekendowym "Fakcie" także:

- Tak żyje Dawid, który spotkał Ronaldo

- Zarobiła 6 złotych za dużo i straciła zasiłek na dziecko