Mężczyzna, który strzelał wczoraj do policjanta na stołecznym Gocławiu posiadał broń nielegalnie. 33-latek, który postrzelił się w głowę, jest wciąż w stanie ciężkim w szpitalu. Mieszkańcy 12-piętrowego bloku w nocy mogli wrócić do swoich mieszkań.

Do strzelaniny doszło wczoraj popołudniu. Matka mężczyzny wezwała na pomoc lekarzy, bo nie mogła sobie poradzić z awanturującym się 33-latkiem. To lekarska ekipa poprosiła o asystę funkcjonariuszy. Gdy wszyscy weszli do mieszkania, padł strzał.

Następnie mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu i sam się postrzelił.

Na czas akcji blok na warszawskim Gocławiu został otoczony. Służby odcięły wszystkie media, bo nie wiadomo było,  jak mężczyzna się zachowa.

Mieszkańcy 12-piętrowego budynku zostali ewakuowani. Miejskie centrum zarządzania kryzysowego przygotowało dla ewakuowanych osób pomieszczenia w pobliskiej szkole. Mieli tam ciepły posiłek oraz napoje.

W nocy mogli wrócić do swoich domów. Biuro prasowe komendy stołecznej poinformowało, że funkcjonariusze zakończyli na miejscu strzelaniny swoje działania.

Policja nie udziela na razie żadnych informacji dotyczących samego napastnika. Pojawiają się informacje, że był leczony psychiatrycznie. Zdanie sąsiadów na jego temat jest podzielone. Jedni twierdzą, że to osoba unikająca kontaktów z innymi, drudzy z kolei mówili, że to sympatyczny mężczyzna.

Postrzelony przez niego w twarz policjant czuje się dobrze i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.