Andrzej Lepper, popełniając samobójstwo, nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Biegli zakończyli ekspertyzy toksykologiczne w śledztwie, które toczy się w warszawskiej prokuraturze okręgowej.

Zobacz również:

Eksperci stwierdzili w organizmie byłego wicepremiera obecność środków farmakologicznych. Jak usłyszał nasz reporter, chodzi jednak o medykamenty dopuszczone do obrotu, a ich ilość określili jako "dawki terapeutyczne".

Teraz prokuratorzy czekają na wyniki kolejnych ekspertyz. W pierwszej kolejności na badania genetyczne, które mają potwierdzić część uzyskanych już dowodów. Biegli przygotowują też opinię z zakresu daktyloskopii - badają ślady linii papilarnych wykryte w mieszkaniu, w którym Lepper popełnił samobójstwo.

Prokuratura nie zamierza już podawać więcej informacji na temat śledztwa. Przede wszystkim ze względu na prośbę rodziny byłego lidera Samoobrony.

Szef Samoobrony został znaleziony 5 sierpnia martwy w warszawskiej siedzibie partii. Jak ujawniła Prokuratura Generalna, Leppera - powieszonego w łazience na sznurze przymocowanym do worka bokserskiego - znalazł ok. godz. 16.20 jego zięć. Podczas sekcji zwłok nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na udział osób trzecich.

Niektórzy byli współpracownicy Leppera nie wierzą w jego samobójstwo. Z kolei według szefa Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych Władysława Serafina, w ostatnim czasie w życiu Leppera nastąpił "ogromny natłok negatywnych zdarzeń", m.in. choroba syna, trudności w gospodarstwie, groźba więzienia.