Sławomir Nowak, minister w Kancelarii Prezydenta i były szef sztabu Bronisława Komorowskiego, odrzucił propozycję kierowania kampanią Platformy w nadchodzących wyborach parlamentarnych - nieoficjalnie dowiedział się "Wprost".

Sprawa jest bardzo delikatna, bo ofertę złożył mu sam Donald Tusk. Sławek ma żal po kampanii Komorowskiego. Ciężko się w niej napracował a później i tak wszyscy mieli do niego pretensje - twierdzi jeden z polityków PO. Sam Nowak nie chciał z nami na ten temat rozmawiać.

Z ustaleń "Wprost" wynika jednak, że Nowak nie jest jedyny, a w Platformie w ogóle brakuje chętnych do kierowania sztabem wyborczym. Zbliżająca się kampania będzie dla nas bardzo trudna. Nikt nie chce brać na siebie odpowiedzialności za ewentualną porażkę - twierdzi jeden z naszych rozmówców. Jednym z potencjalnych kandydatów jest także rzecznik rządu Paweł Graś. Problem jednak w tym, że utrudniłoby mu to prowadzenie własnej kampanii wyborczej. Poza tym, by móc kierować sztabem, musiałby zrezygnować z pracy w Kancelarii Premiera.

Na giełdzie kandydatów pada jeszcze kilka nazwisk: eurodeputowani Jacek Protasiewicz i Krzysztof Lisek, posłowie Andrzej Halicki, Ireneusz Raś, Andrzej Biernat czy senator Mariusz Witczak. Większość z nich jest jednak ściśle związana z którąś z dwóch partyjnych frakcji: Grzegorza Schetyny i Cezarego Grabarczyka. A premier chce, by sztabem kierował ktoś w miarę neutralny - mówi jeden ze współpracowników Tuska.

Jedyną osobą w tym gronie, która spełnia te kryteria, jest europoseł Krzysztof Lisek. Czy podjąłby się tego zadania? Nikt mi takiej propozycji nie składał, ale, jeśli taka byłaby wola przewodniczącego, to oczywiście byłby do dyspozycji. Choć może znalazłyby się osoby, które lepiej nadawałyby się do pełnienia tej funkcji - mówi "Wprost".