60 procent polskich linii kolejowych i 30 procent rozjazdów dopuszczono do ruchu tylko dlatego, że prędkość przejazdu została tam ograniczona – wynika z ustaleń Najwyższej Izby Kontroli do których dotarł dziennikarz RMF FM Tomasz Skory. Eksperci podkreślają, że awarie na torach usuwane są z dużym opóźnieniem. Szokujących wyników kontroli nie kwestionują Polskie Linie Kolejowe. Twierdzą jednak, że za fatalny stan lini kolejowych odpowiadają... złodzieje.

Raport NIK dotyczący bezpieczeństwa na polskich torach ma zostać opublikowany dopiero pod koniec maja. Dokument mówi o wieloletnich zaniedbaniach ze strony PKP i fatalnym stanie kolejowej infrastruktury. O skali problemu najlepiej świadczą liczby: aż 60 procent wszystkich torów w Polsce i 30 procent rozjazdów nie funkcjonuje prawidłowo i trzeba tam ograniczać dopuszczalną prędkość przejazdu.

Autorzy raportu zwracają uwagę na fakt, że odpowiadająca za stan infrastruktury kolejowej spółka PKP Polskie Linie Kolejowe usuwa awarie z gigantycznymi opóźnieniami. Naprawy trwają od 8 miesięcy do nawet dwóch lat.

W związku z tym, zamiast zapewniających bezpieczeństwo urządzeń i procedur - na polskich torach często stosowane są rozwiązania awaryjne. Jednym z nich jest tzw. "sygnał zastępczy", którego złe odczytanie było przyczyną zderzenia dwóch pociągów w Chałupkach w ubiegłym roku. W katastrofie zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych.

NIK wytyka PKP PLK nie tylko gigantyczne opóźnienia, ale również to, że mimo opracowania właściwych procedur bezpieczeństwa, spółka zaniedbuje sprawdzanie ich przestrzegania. Jeśli już dochodzi do kontroli, wynikające z niej zalecenia realizowane są z wielomiesięcznym opóźnieniem - od 7 miesięcy do nawet półtora roku.

NIK kończy szczegółowe badanie bezpieczeństwa w spółkach grupy PKP. Polskie Linie Kolejowe otrzymały w raporcie opinię negatywną.

PLK: Za fatalny stan linii kolejowych odpowiadają złodzieje

Sprawę szokujących wyników kontroli skomentował, nie kwestionując jej wyników, przedstawiciel PLK Mirosław Siemieniec. Jak podkreślił, tylko w ciągu ubiegłego roku liczbę sygnałów zastępczych ograniczono o 35 procent, a każdy przypadek jego stosowania służy zapewnieniu bezpieczeństwa.

W rozmowie z RMF FM dodał także, że częściowo za fatalny stan linii kolejowych odpowiadają... złodzieje. Często w sytuacji kradzieży urządzeń odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na liniach kolejowych musimy ograniczyć prędkość. Natomiast generalnie bilans prędkości na polskich torach w ostatnich latach poprawia się i jeździmy coraz szybciej - stwierdził.

(mn)