W ten weekend uczestnicy projektu "Niepełnosprawni w górach - Razem na szczyty", realizowanego przez Fundację Jaśka Meli Poza Horyzonty, zdobywają najwyższy szczyt Polski - Rysy. To ostatnia z wypraw na 28 szczytów - po jednym ze wszystkich pasm górskich naszego kraju - które zaplanowali sobie niespełna 3 lata temu. Chcą skompletować Koronę Gór Polski i przy okazji pokazać, że osoby niepełnosprawne mają pełne prawo przeżyć przygodę, zdobywać szczyty, poszerzać granice swoich możliwości.

Jak sami piszą na stronie internetowej projektu, "chcą udowodnić, że ograniczenia jakie się przypisuje osobom niepełnosprawnym, rodzą się w naszych umysłach - głowach ludzi, którym fizycznie nic nie brakuje". W ten weekend, kilkadziesiąt osób z niepełnosprawnościami, wraz z wolontariuszami i przewodnikami przyjechało w Tatry. Dziesiątka pójdzie na Rysy, pozostali do Morskiego Oka, czy na Szpiglasowy Wierch.

Jak mówią w rozmowie z Grzegorzem Jasińskim uczestnicy projektu, Gabriela Ciuraszkiewicz i Marcin Bojarski, jego celem jest też przygotowanie przewodnika dla niepełnosprawnych, który w oparciu o spisane uwagi uczestników wypraw, pomoże innym osobom z niepełnosprawnościami motorycznymi, czy sensorycznymi wybrać się na wycieczki. Pozwoli dobrać cel wyprawy tak, by był najlepiej dopasowany do indywidualnych możliwości.

Grzegorz Jasiński: Spotykamy się w przeddzień finału akcji "Razem na szczyty", finału, którym ma być wyjście na Rysy dla części uczestników, dla części spacer do Morskiego Oka, ale oczywiście akcja zaczęła się już parę lat temu, więc zacznijmy od tego, co to za akcja i co do tej pory udało się osiągnąć?

Gabriela Ciuraszkiewicz:
Pierwotny pomysł to żeby pokazać, że osoby niepełnosprawne  są w stanie pokonywać szczyty, chodzić w góry i po prostu pokonywać granice, które jak mówimy - mają tylko w swoich głowach.

Tym razem to nie była wyprawa zagraniczna, to nie była wyprawa gdzieś daleko stąd, to były wycieczki w Polsce na najrozmaitsze szczyty i w sumie udało się zdobyć 27.

Marcin Bojarski: To są szczyty z tzw. Korony Gór Polskich, czyli najwyższy szczyt z każdego z 27 czy też 28 pasm gór polskich i tutaj mamy zarówno Sudety na zachodzie, Beskidy, no i teraz jako finał Tatry.

Ilu uczestników w sumie wzięło udział w tym programie do tej pory? Jesteście w stanie to oszacować? 

Gabriela Ciuraszkiewicz: Nie, nie jesteśmy w stanie tego oszacować. To są często grupy liczące nawet ponad 50 osób są to grupy złożone i z uczestników, czyli osób z niepełnosprawnościami oraz wolontariuszy, którzy są cudowni, bardzo pomocni w tych naszych wyprawach. Za każdym razem ta liczba się zmienia.

Kiedy była najliczniejsza?

Gabriela Ciuraszkiewicz: Myślę, że Śnieżka to była bardzo liczna grupa i bardzo charakterystyczna, ponieważ wzięło tam też udział najwięcej osób na wózkach, była taka możliwość. To było ok. 80 osób. Były też grupy 50 osobowe, mieliśmy możliwość w takich też grupach uczestniczyć. Oczywiście zależy też w jakim okresie roku. Jeżeli są to wyjazdy letnie jest tych osób więcej, a zimowe - oczywiście trochę pogoda odstrasza.

Czy są jacyś rekordziści, uczestnicy, którzy mają za sobą najwięcej z tych 27 do tej pory zaliczonych szczytów?

Gabriela Ciuraszkiewicz: Tak, mamy wspaniałą koleżankę Anię Makowską, którą serdecznie pozdrawiamy, jest ona, no zdobyła 26 szczytów w tej chwili, niektóre zdobyła razem z projektem, niektóre nadrobiła później, więc ona jest rekordzistką zdecydowanie.

A wy w ilu uczestniczyliście tych wyprawach?


Marcin Bojarski: Ja tak jestem całkiem od niedawna, to znaczy względnie od niedawna, bo od września i tych wypraw było 5 na ten moment, Rysy będą moją 6, ale żałuję, że nie byłem niestety od samego początku, bo tak naprawdę, gdyby się dało jeździłbym wszędzie, gdyby tylko wystarczyło czasu.

Gabriela Ciuraszkiewicz: I to jest prawda, my z Marcinem w zasadzie startowaliśmy równocześnie, bo pamiętam ten nasz pierwszy wyjazd, tam gdzie się poznaliśmy też spotkaliśmy się, więc również od września.

I co to były za szczyty?

Gabriela Ciuraszkiewicz: To była Wysoka i Radziejowa. To tak dało nam do wiwatu myślę, że całej grupie, ponieważ pogoda była pochmurna, trochę padało i było to  faktycznie duże wyzwanie. Natomiast czekamy na przewodnik, który ma się ukazać - mamy nadzieję już niedługo - i będziemy chcieli nadrobić te pozostałe szczyty.

Ten przewodnik to jest taka wyjątkowa inicjatywa, on ma osobom z niepełnosprawnościami pokazać jak można pójść, pojechać w różne miejsca, w które na pierwszy rzut oka czasem wydaje się, że trudno się dostać. Powiedzmy więcej o tym projekcie, on ma powstać jako pewnego rodzaju kompilacja doświadczeń z tych wszystkich wypraw w ramach tego programu.

Marcin Bojarski: To jest chyba ta największa wyjątkowość tego przewodnika, że przewodnik będzie napisany w dużej mierze też przez osoby niepełnosprawne, które same miały okazję zmierzyć się z tymi trudnościami na szlaku i doskonale wiedzą, co stanowiło największy problem, co było wyzwaniem i jak należy się do takich wzywań przygotować, jak im można sprostać. Jest też oczywiście zapisem tego, że można sprostać, jeżeli tylko się odpowiednio przygotuje, jeżeli jest ta wola żeby dotrzeć na szczyt to da się dotrzeć.

Wspomnieliście o wolontariuszach o osobach, które idą na te wyprawy by pomagać, by zaoferować i wsparcie, a czasem nawet taką konkretną pomoc. O jakiej pomocy tu mówimy biorąc pod uwagę różnych uczestników, którzy biorą udział w tym programie.

Gabriela Ciuraszkiewicz: Wolontariusze przy tych wyprawach są niezastąpieni i oprócz tego, że oczywiście wspierają nas bardzo i motywują do tego, żebyśmy weszli jeszcze troszkę wyżej, jeszcze troszkę, to jest to też dla nich bardzo ciężka fizyczna praca i o tym też chcielibyśmy powiedzieć. Ponieważ nieraz ciągną wózek, tak po prostu przypinają się linami do tego wózka i wciągają razem z uczestnikiem. Czasami też pomagają fizycznie prowadząc taką osobę, pozwala to po prostu wstać osobie z wózka i przejść lub osobom z innymi niepełnosprawnościami, które na co dzień jeżdżą na wózku, ale w góry chodzą z nami na nogach.

To nie jest zawsze takie proste, to trzeba też umieć w jakiś sposób pomóc, zrobić to właściwie, słyszałem nawet o szkoleniach, które były prowadzone żeby nauczyć sprawnych wolontariuszy tego jak można pomóc uczestnikom tych wypraw i jak w ogóle można pomóc osobom z niepełnosprawnościami. To bardzo istotne.

Gabriela Ciuraszkiewicz: Tak, te szkolenia miały miejsce na początku startu projektu, były to szkolenia z pierwszej pomocy, szkolenia typowo "survivalowe" natomiast też z naszych obserwacji wynika, że wszyscy uczą się w trakcie tych wypraw na bieżąco. Uczymy się również my, czyli osoby z niepełnosprawnościami prowadzić inne osoby i im pomagać, wolontariusze też na bieżąco uczą się zachowania z nowymi osobami, które nas dołączają. Są to czasem osoby z dziecięcym porażeniem mózgowym, są to osoby niewidzące. Coraz więcej osób zaczyna się dołączać do tych naszych ekip, zaczynają zdobywać szczyty, góry i są to tak, jak Marcin kiedyś pięknie powiedział - ich indywidualne szczyty dlatego, że to nie zawsze są te szczyty, które są na mapie, ale te właśnie nasze, indywidualne.


Marcin Bojarski: Tak jeszcze dodam, że to jest dla mnie takie naprawdę super w tym projekcie, że ta rola czasem między wolontariuszem, a uczestnikiem się naprawdę gdzieś zaciera i osoby, które same mają niepełnosprawności są i tak w stanie pomóc osobom innym. Ja jako osoba niepełnosprawna sam np. byłem jedną z osób, która tak jak już było wspomniane ciągnęła ten wózek. Rzeczywiście byłem przypięty do wózka i byłem w stanie pomóc osobie niepełnosprawnej na wózku dostać się na szczyt, osoby niedowidzące są w stanie też prowadzić kogoś, kto ma problem z poruszaniem się i tak naprawdę te role w projekcie się powoli zacierały.

To są jak rozumiem też przyjaźnie, które się przy tej okazji nawiązują, one mają szczególny charakter. W przyjaźni to tak jest, że wspieranie się jest jednym z elementów niezwykle istotnych. Tutaj to wspieranie jest takim założeniem od razu, a potem ta przyjaźń przechodzi też na inne płaszczyzny jak rozumiem?

Gabriela Ciuraszkiewicz: Tak, zdecydowanie i zupełnie inaczej nam tutaj z Krakowa jedzie się w tej chwili do Wrocławia, czy w inne miejsca, gdzie umawiamy się i spotykamy. To faktycznie kontaktujemy się też dzięki portalom społecznościowym czy telefonem.

Marcin Bojarski: Mamy własną grupę na Facebooku.

Gabriela Ciuraszkiewicz: To oczywiście jest wszystko bardzo cenne dla nas i ta wymiana informacji i te znajomości, które powstały są naprawdę bardzo cenne.

Jeśli ogląda się zdjęcia z poprzednich wypraw jedną rzecz można powiedzieć z całą pewnością - nie boicie się złej pogody, bo zdjęć z wycieczek przy złej pogodzie jest bardzo dużo. Tak jak inne problemy ta pogoda nie zatrzymuje uczestników.

Gabriela Ciuraszkiewicz: Nie zatrzymuje i tak jak u mnie było na początku liczyły się góry. Tak teraz liczą się i góry i ludzie przede wszystkim, którzy tam idą. To jest piękne, zacytuję jednego z naszych kolegów "to jest największe skupienie pozytywnych osób na metr kwadratowy". 

Porozmawiajmy o tej wycieczce, która ma być ukoronowaniem pewnego etapu tego całego projektu. Chociaż ja już widzę tutaj w oczach, że nie ma mowy żeby nie było kolejnego projektu po zdobyciu tego ostatniego szczytu. Porozmawiajmy o Rysach, które są celem i o Morskim Oku. Czego oczekujecie po tym weekendowym wyjeździe, który ma podsumować cały projekt?

Gabriela Ciuraszkiewicz: Oczekujemy przede wszystkim, że będzie kontynuacja. To zdecydowanie. Tak, że to jeszcze nie koniec i że jeśli wymyślą kajaki to pojedziemy z nimi na kajaki, to na pewno tak będzie.

Marcin Bojarski: To będzie taka symboliczna "kropka nad i ". Jednak Rysy są tym najtrudniejszym szczytem i niewątpliwym wyzwaniem nawet dla osoby całkowicie sprawnej, ale wierzę i jestem święcie przekonany, że nam się również uda. Prognozy pogody są dobre i tego dnia wiadomo, ci którzy dadzą radę zdobędą Rysy, a ci którzy pójdą w tej grupie do Morskiego Oka, też będą nam towarzyszyć. Może w trochę inny sposób, nie fizycznie, ale będą gdzieś tam cały czas z nami. Spotykamy się też bardzo dużą grupą później w Bukowinie gdzie będziemy mogli podsumować wspólne doświadczenia i jeżeli o liczebność chodzi to chyba to będzie najliczniejszy wyjazd ze wszystkich

To chyba 70 osób samych uczestników, nie mówiąc już o wolontariuszach. A ty Gabrysiu idziesz w weekend? W której grupie?

Gabriela Ciuraszkiewicz: Znaczy jeszcze się wahamy, ponieważ ruszamy troszeczkę z małym opóźnieniem, ale jeżeli uda mi się dołączyć do grupy na Szpiglasowy to tam. Ale nie będę płakać jeżeli pójdę z osobami tylko nad na Morskie Oko. My jesteśmy pod patronatem fundacji Jaśka Meli "Poza horyzonty" tutaj z Krakowa i tak jak Jasiek kiedyś mówił, że ma to swoje symboliczne "Kilimandżaro" to wydaje mi się, że dla wielu osób to Morskie Oko będzie tymi symbolicznymi Rysami.

O Jaśku Meli nie sposób nie wspomnieć, bo to jednak jest postać, która dla wszystkich jest symboliczna. Na ile jest symboliczna dla osób jakby najbardziej zainteresowanych, którzy najlepiej rozumieją jego los, to przez co przeszedł i równocześnie to co pokonał?

Gabriela Ciuraszkiewicz: Myślę, że w tej chwili po tych dwóch latach trwania projektu i po tym, że faktycznie udało się nam prawie wszystkie szczyty Korony Gór Polskich zaliczyć. Wszyscy rozumieją to co wtedy powiedział i to co mówi do tej pory, że te ograniczenia istnieją głównie w naszych głowach.

Marcin Bojarski: Dla mnie to rzeczywiście była ważna symbolicznie postać kiedy sam leżałem przykuty do łóżka nie mogąc się ruszyć, właśnie od mojej mamy dostałem książkę z zapisem wyprawy Jaśka na Kilimandżaro i  rzeczywiście to gdzieś tam jednak coś tam wtedy też we mnie drgnęło. Zobaczyłem, że jakby nie musi być koniecznie koniec dla mnie mojej przygody z górami. Kiedy z jedną z koleżanek, którą poznałem w ramach projektu, a raczej odnowiłem z nią przyjaźń, kiedy poszedłem z nią do kina i zobaczyłem film o Jaśku to widzieliśmy, że w tej historii jest trochę każdego z nas.

Będziemy razem szli na Rysy czego się spodziewasz? Co wiesz o tym szczycie? O tej drodze? Ile chodziłeś w Tatrach?

Marcin Bojarski: W Tatrach chodziłem powiedzmy trochę mniej niż po Beskidach, ale wiem, że droga, którą obieram od strony słowackiej jest łatwiejsza. Ale wiadomo, że i tak za łatwą ją uznać nie możemy i  spodziewam się naprawdę ładnej panoramy ze szczytu. Będzie to moja pierwsza wizyta w tym miejscu.

Wspomnieliście i może na zakończenie jeszcze o tym porozmawiajmy, że czekacie na kolejną propozycję, że się nie może na tym skończyć. Jakie są propozycje, bo przecież to tak naprawdę uczestnicy są bohaterami tej całej imprezy i jakby oni decydują, w czym chcą uczestniczyć.

Gabriela Ciuraszkiewicz: Nie wiemy, nie chcemy chyba psuć niespodzianki i mamy nadzieję na taką niespodziankę.

...że będzie ogłoszona już  w ten weekend?

Gabriela Ciuraszkiewicz: że będzie ogłoszona już w ten weekend, myślę że zdają sobie sprawę, że będzie nas dużo i myślę, że muszą mieć odwagę, żeby po prostu powiedzieć nam co będzie dalej.