Niedźwiedź w Bieszczadach poturbował mężczyznę, który najprawdopodobniej szukał jelenich poroży. Na szczęście poraniony zbieracz przeżył. W rozmowie z RMF FM Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku Narodowego tłumaczy, że to najpewniej nie był atak głodnego drapieżnika. "Z perspektywy niedźwiedzia to była obrona."

Do dramatycznego zdarzenia doszło w lesie niedaleko wsi Buk i Terka w Bieszczadach. Niedźwiedź najpierw uderzył mężczyznę łapą w głowę, a potem go pokąsał. Odpuścił, gdy mężczyzna położył się na ziemi i zakrył głowę rękami. Na szczęście poraniony zbieracz przeżył.

Wiosną dość często media informują o niebezpiecznym zachowaniu niedźwiedzi. Stereotypowo przyjęło się, że to dlatego, że drapieżniki są głodne, a skoro głodne to i bardziej agresywne.  

Ale ja bym tutaj nie zaliczał tego do okresu wiosennego, letniego czy jesiennego, bo te przypadki bliskich spotkań zdarzają się w różnym czasie i najczęściej spowodowane są jakimś zbiegiem okoliczności - tłumaczy w rozmowie z Maciejem Pałahickim Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku Narodowego. Jak wyjaśnia, najczęściej bywa tak, że to niedźwiedź jest zaskoczony przez człowieka.

Jest dość duży ruch, w bieszczadzkich lasach jest sporo ludzi. Być może nawet ktoś nie zdaje sobie sprawy z tego, że ten niedźwiedź już trzeci raz w ciągu dnia był przestraszony, przepłoszony - stwierdza.  I może się zdarzyć, że atak nastąpi właśnie za tym trzecim razem.

Filip Zięba tłumaczy także, jak należy zachować się, gdy już dojdzie do konfrontacji z niebezpiecznym drapieżnikiem.

Jeżeli chodzi o przestrzeń Tatrzańskiego Parku Narodowego to należy chodzić po wyznaczonych trasach turystycznych, bo te niedźwiedzie doskonale wiedzą, gdzie można się natknąć na ludzi. Co więcej, doskonale wiedzą, jak ten ruch się rozkłada. Wiedzą, jak i kiedy można przejść na drugą stronę drogi - opowiada.

Tam, gdzie szlaków nie ma, gdzie przestrzeń nie jest objęta żadną formą ochrony i można poruszać się wszędzie, najlepiej nie chodzić w pojedynkę - dodaje. Jednocześnie trzeba dawać niedźwiedziom ostrzeżenia, informować je, że jesteśmy w terenie. Nie patrzeć pod nogi, ale rozglądać się.

Przeanalizujmy taką sytuację. Ludzie zbierają grzyby. Ktoś żyje w emocjach, szuka grzybów, patrzy pod nogi. Niedźwiedź go już obserwuje ze 100 metrów. Daje znaki - może fuczeć, stawać na tylne łapy i próbować namierzać osobę, która jest w lesie - tłumaczy Filip Zięba. Taki drapieżnik może po prostu bronić swojego miejsca, domu, jedzenia.

(MKam)