Wizytatorzy dolnośląskiego kuratorium pojawią się w szkole podstawowej w Szczodrem na Dolnym Śląsku. Trafiło do nich szokujące nagranie z lekcji z 5- i 6-latkami, na którym słychać, jak nauczycielka zastrasza dzieci i zakleja im usta taśmą. "Kara to kara. Zamykaj buzię. Porządek musi być!" - mówi kobieta podniesionym głosem. POSŁUCHAJCIE TEGO BULWERSUJĄCEGO NAGRANIA!

Na nagraniu, do którego dotarł nasz reporter słychać, jak nauczycielka mówi do dzieci: Jeśli ktoś się odezwie niepytany, zalepiam buzię na cały dzień. Po chwili kobieta pyta dzieci, jakie słowo zaczyna się na literkę "I". W pewnym momencie podnosi głos i krzyczy: Moja ciocia?! Proszę bardzo, zalepiam buzię. Zobaczymy, jak długo wytrzymasz.

W tle słuchać odgłos rwanej taśmy klejącej i słowa: Kara to kara. Zamykaj buzię. Porządek musi być! Ktoś jeszcze chce się jeszcze odezwać?!

"Taśmy jest jeszcze całkiem sporo"

Następnie nauczycielka jakby nigdy nic kontynuuje lekcje, i po upływie kolejnych 46 sekund wywołuje kolejne dziecko do zaklejenia ust. I znowu słychać odgłos rwanej taśmy klejącej. I padają słowa: Mam dużo taśmy. Bez obawy. Może się zlituję i wam na śniadanie odlepię. Taśmy jest jeszcze całkiem sporo.

Dlaczego dziewczynka na obrazku nie jest pokolorowana? - pyta dzieci nauczycielka. Pokoloruj! Gdy dzieci próbują coś powiedzieć, nauczycielka krzyczy: Nie każę się odzywać! Przestać stukać! 

W pewnym momencie nauczycielka mówi: Na czas śniadania zdejmuję wam taśmy. Mam nadzieję, że nie będziecie już gadali w czasie, kiedy nie można gadać, czyli podczas śniadania. Bo niestety będę musiała wam zalepić buzie jeszcze raz - zapowiadała. 

W innym fragmencie nagrania słychać, jak nauczycielka mówi: Irytujecie mnie, gówniarze, smarkate, z kipą pod nosem. Siusiumajtki! Po chwili, już zupełnie innym tonem, podśpiewując na głos, kobieta opowiada dzieciom o koncercie, na który wybiera się do klubu i chce, żeby dzieci odgadły, o koncert jakiej piosenkarki chodzi.

"Mój syn budził się o trzeciej w nocy z płaczem"

Po raz pierwszy od kilku tygodni mój syn chciał dziś iść do szkoły. Bo dowiedział się, że nie ma pani Justyny - opowiadała dziennikarzom mama Franka. Jak przyznała w rozmowie z mediami, największy żal ma do pani dyrektor. Ona jest od tego, żeby chronić dzieci, chronić te maluszki. A ona nie wiedziała o sytuacji w swojej placówce - podkreślała w rozmowie z naszym reporterem Dorota Łaba, matka 6-letniego chłopca ze szkoły w Szczodrem na Dolnym Śląsku. To ona ukryła w plecaku syna dyktafon. Mój syn codziennie budził się o trzeciej lub czwartej w nocy z płaczem i błaganiem, żeby nie szedł do szkoły. Na początku nie miałam zaufanie, żeby pójść z tym do dyrektorki i postanowiłam działać. Dlatego podłożyłam dyktafon - dodaje. Ojciec jednego z dzieci chodzących do podstawówki w Szczodrem mówi: Dochodziły do nas wcześniej różne głosy na temat szkoły. Ale i ja, i żona bagatelizowaliśmy to, bo uznaliśmy, że dzieci mogą opowiadać różne rzeczy. Nasz syn nigdy się nie skarżył - dodaje.


Mama małego Franka przyznaje, że bała się zwrócić uwagę nauczycielce syna. Bałam się zwrócić jej uwagę, bo niektóre mamy, jak szły na skargę, to potem pani Justyna mściła się na ich dzieciach. Bardziej im dokuczała, więcej pytała

Pani Dorota opowiadała także dziennikarzom, co usłyszała na nagraniach. Najbardziej zszokowała mnie jej zmiana emocji. Z sekundy na sekundę. Raz sprawdza obecność, a za chwilę się na nich drze i zakleja im taśmą usta, a dzieci idealnie się do tego dostosowywały. Czyli jak to długo musiało trwać, że te dzieci ona już wyszkoliła, że jeśli pani podniesie odpowiednio wysoko ton, ma być idealna cisza i leci taśma. To na pewno nie był jednorazowy wybryk. Jestem tego pewna w 100 proc. Dzieci zaczynają się przed nami dopiero otwierać. Dzieci nie widziały w tym nic złego. Jak ja pytam Franka, to  on mówi: a skąd ja mogłem wiedzieć, że ktoś mi uwierzy - relacjonowała matka 6-latka. 

Kuratorium będzie wyjaśniać

Wizytatorzy kuratorium skupią się przede wszystkim na tym, czy do sytuacji, którą nagrał ukryty w plecaku jednego z uczniów dyktafon, dochodziło częściej. Jeżeli tak było, kuratorium będzie wyjaśniać, jak w szkole wygląda nadzór dyrekcji nad pracą nauczycieli. Przedstawiciele kuratorium, jeżeli zgodzą się na to rodzice, chcą rozmawiać z dziećmi. Wstępne wyniki kontroli powinniśmy poznać w ciągu kilku dni. Losem zawieszonej przez dyrekcję szkoły nauczycielki zajął się już rzecznik do spraw dyscyplinarnych dla nauczycieli.

Jak informuje reporter RMF FM, Bartłomiej Paulis, Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy z urzędu wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie sytuacji w szkole. Śledczy będą ustalać, czy doszło do znęcania się nad dziećmi. Mają w tym pomóc rozmowy z rodzicami. Niebawem z rodzicami spotka się też dyrektor szkoły.

(j., md, MKam)