Podczas kolejny dnia szczytu Unii Europejskiej w Nicei delegaci z Piętnastki rozmawiać będą o reformie instytucjonalnej wspólnoty, tak by zdolna ona była do przyjęcia nowych państw.

Według projektu porozumienia, przedstawionego przez delegację francuską, Francja i Niemcy miałyby taką samą liczbę głosów w radzie ministrów Unii, organie wykonawczym wspólnoty. Wiadomo, że projekt nie spodoba się Niemcom, którzy od dawna domagają się większej liczby głosów, ponieważ po przyłączeniu dawnej NRD liczba mieszkańców tego państwa wzrosła o jedną trzecią. Delegacja francuska chce również, by w przyszłej, powiększonej Unii Polska miała mniej głosów niż porównywalna co do liczby mieszkańców Hiszpania. Nasz kraj uzyskałby w przyszłej radzie ministrów Unii 26 głosów, Hiszpania 28, a pozostali wielcy członkowie - Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy po 30 głosów. Tymczasem przedstawiciele Polski podkreślali wielokrotnie, że domagać się będą takich samych praw we wspólnocie jak Hiszpania. Francuzi chcą także, by od 2010 roku w Komisji Europejskiej zasiadało 20 komisarzy. Wtedy w powiększonej Unii ma być już ponad 20 państw, więc funkcje te pełnione byłyby rotacyjnie przez przedstawicieli poszczególnych krajów. O tym czy propozycje Paryża zyskają uznanie pozostałych państw, przesądzą dzisiejsze obrady. "Każdy musi zdobyć się na wysiłek, poważny wysiłek, który doprowadzi do kompromisu. Takiego kompromisu, który będzie do przyjęcia dla wszystkich i dobrze będzie służył interesom powiększonej Europy" - podkreślał prezydent Francji Jacques Chirac. Porozumienie w Nicei jest także ważne dla krajów kandydackich, gdyż niepowodzenie spotkania zahamuje proces poszerzania Unii.

Po raz pierwszy przywódcy Piętnastki, zebrani na szczycie w Nicei nie wzdragali się przed podaniem konkretnej daty - pierwszy realny termin przyjęcia nowych państw do Unii Europejskiej to styczeń 2004 roku. Przywódcy Piętnastki wyrazili w piątek nadzieję, że najlepiej przygotowane kraje będą mogły uczestniczyć w następnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wybory te odbędą się w czerwcu 2004 roku. Przewodniczący obradom prezydent Francji Jacques Chirac umniejszał znaczenie tego zapisu podkreślając, że nie jest to zobowiązanie, a jedynie perspektywa. Zapis ten znalazł się w unijnym dokumencie dzięki staraniom Brytyjczyków. (Premier Wielkiej Brytanii Tony Blaire podczas wizyty w Warszawie po raz pierwszy powiedział, że parlamentarzyści nowych krajów członkowskich powinni mieć możliwość w wyborach do Parlamentu Europejskiego). Zapis – nawet jeżeli daje tylko nadzieję członkostwa w 2004 roku - był miłą niespodzianką dla krajów starających się o członkostwo w Unii. Posłuchaj relacji ze Szczytu Europejskiego w Nicei naszej specjalnej wysłanniczki Katarzyny Szymańskiej-Borgignon:

Podczas szczytu potwierdzono, iż Unia Europejska chce być zdolna do samodzielnych pokojowych operacji wojskowych. Dokument końcowy będzie zawierał jedynie lakoniczną, trzyzdaniową wzmiankę o powstającej "europejskiej polityce bezpieczeństwa i obrony". Na razie sprowadza się ona do tworzenia struktur polityczno - wojskowych i sił szybkiego reagowania. Pierwotnie projekt dokumentu miał dwie strony rozważań na ten temat, w tym zapowiedź, że "Unia będzie miała autonomiczną zdolność, by podejmować decyzje i tam, gdzie NATO jako takie nie jest zaangażowane uruchamiać i prowadzić operacje przeciwdziałające kryzysom".

Zapisy te zostały drastycznie skrócone na wniosek premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira, rozgniewanego wypowiedzią prezydenta Francji Jacquesa Chiraca. Francuski przywódca twierdził, że Unia powinna być zdolna do działań wojskowych "skoordynowanych z NATO, ale niezależnych". Wszysko wskazuje na to, że Brytyjczycy poważnie potraktowali ostrzeżenia wojskowych NATO i ministra obrony USA Williama Cohena. Przedstawiciele Paktu twierdzili bowiem, że podsycane przez Francję ambicje militarne Unii grożą osłabieniem więzi obronnych między Ameryką Północną a Europą Zachodnią.

08:00