Budżet na 2020 rok ma być zrównoważony. Dochody i wydatki mają wynieść po około 435,3 mld zł - mówił na konferencji po posiedzeniu rządu premier Mateusz Morawiecki.

Szef rządu tłumaczył, że w projekcie budżetu dokonano zmian m.in. zwiększono wydatki na służbę zdrowia.

W obliczu zawirowań, które wokół nas mają miejsce, brexit, spowolnienie w strefie euro, czy spory handlowe pomiędzy Chinami a USA, które prowadzą do pewnych perturbacji gospodarczych na świecie, tworzą taką sytuację, że dzisiaj ten stabilny, zrównoważony budżet daje nam komfort, bufor bezpieczeństwa na rok 2020 - ocenił Morawiecki. 

Premier zapewnił, że projekt zakłada programy socjalne, jakie obiecywał rząd, m.in. 500 plus, trzynaste emerytury. W tym budżecie znajdują się projekty dla młodych ludzi, czyli bez podatku PIT do 26. roku życia, obniżony PIT z 18 do 17 proc. dla 24 mln ludzi - dodał.

Jestem przekonany, że to jest najlepszy budżet w ciągu ostatnich 30 lat - mówił Morawiecki. 

Jak powiedział, dzięki uszczelnieniu podatkowemu, które jest kontynuowane, rząd może zaproponować 13. emeryturę i projekty, które wcześniej obiecywał, również te rozwojowe i dotyczące budowy dróg powiatowych, gminnych, ekspresowych.

Budżet ten wypełnia również zobowiązania sojusznicze - mówił, dodając, że ma na myśli budżety bezpieczeństwa.

Cała sfera społeczna jest zabezpieczona w tym budżecie. Sfera bezpieczeństwa - wewnętrznego, zewnętrznego również. Ale także ta, na której tak bardzo mi zależy, czyli sfera aspiracji Polaków, rozwoju, szybszego rozwoju gospodarczego, dobrego, zdrowego rozwoju gospodarczego - powiedział szef rządu.

Jak dodał, zdrowy rozwój to taki, który opiera się na finansach publicznych, będących w dobrym stanie. A nasze finanse publiczne, chyba nigdy - trzeba powiedzieć tak uczciwie - nie były w tak dobrym stanie, dzięki uszczelnieniu podatków, pogonieniu mafii VAT-owskich - wskazał premier. 

Morawiecki o ustawie kagańcowej

Podczas konferencji Morawiecki został zapytany m.in. o nowelizację ustaw sądowych. Premier zaznaczył, że na ewentualność takich pytań przygotował sobie przetłumaczone na język polski fragmenty ustawy francuskiej.

Jeden z artykułów dotyczący statutu sądownictwa we Francji - zacytował Morawiecki - brzmi: "udział członków wymiaru sprawiedliwości w debatach o charakterze politycznym jest zakazany". Sędziom - kontynuował - zabrania się także demonstrowania wrogości wobec zasady działania lub formy rządu Republiki, jak również wszelkich wystąpień o charakterze politycznym niezgodnych z ograniczeniami związanymi z pełnioną przez nich funkcją. I punkt trzeci: zakazuje się również wszelkich wspólnych działań, które mogą uniemożliwić lub utrudnić funkcjonowanie sądu - dodał premier.

Jak zaznaczył Morawiecki, Francuzi reformę wymiaru sprawiedliwości przeprowadzili już dawno, około 15 lat po upadku rządu Vichy. My oczywiście w spóźniony sposób przeprowadzamy nasze reformy, ale cieszę się, że ogromna większość społeczeństwa polskiego - cały czas jest to ok. 80 proc. - potwierdza, że reforma wymiaru sprawiedliwości jest tak bardzo potrzebna - wskazał.

Chcemy uzdrowić sytuację. Chcemy doprowadzić do tego, żeby nie było żadnego chaosu, anarchii, bałaganu w polskim wymiarze sprawiedliwości - zapewnił premier.

Jakże to jest, że jedni sędziowie kwestionują status drugich sędziów, którzy zostali wybrani przez Krajową Radę Sądownictwa i zostali zaakceptowani przez pana prezydenta w sposób absolutnie pełnoprawny? - pytał.

Morawiecki nie chce komentować słów Dudy

Szef rządu został także zapytany o wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy o I prezes Sądu Najwyższego sędzi Małgorzaty Gersdorf w wywiadzie dla TVP Info. Jak odpowiedział, nie komentuje wypowiedzi prezydenta. Po pierwsze ani mi nie wypada, ani nie chcę nawet - dodał Morawiecki.

Andrzej Duda pytany w TVP Info o wypowiedź I prezes SN sędzi Małgorzaty Gersdorf, która nowelizację ustaw sądowych nazwała "ustawą kagańcową" odpowiedział: Pani prezes Gersdorf opowiada - w szczególności za granicą - o Polsce takie rzeczy, że powiem tak: wstyd mnie ogarnia, kiedy słyszę, że ktoś, kto mieni się I prezesem SN, może o polskim państwie poza granicami kraju opowiadać takie rzeczy. Nawet jeżeli to się dzieje tylko w środowisku sędziowskim - po prostu wstyd. Wstyd za to, kto w ogóle został na urząd tego I prezesa Sądu Najwyższego wybrany.

W piątek Sejm uchwalił nowelizację ustaw sądowych wprowadzającą m.in. odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów za działania lub zaniechania mogące uniemożliwić albo istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, za działania kwestionujące skuteczność powołania sędziego oraz za "działalność publiczną niedającą się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów".

Senat ma na odniesienie się do każdej sejmowej ustawy 30 dni. Jeżeli w tym okresie nie zajmie stanowiska, ustawę uznaje się za uchwaloną i trafia do prezydenta.

Nowe przepisy są krytykowane przez opozycję, Rzecznika Praw Obywatelskich i część środowiska sędziowskiego. Negatywne opinie prawne ws. niektórych rozwiązań proponowanych w projekcie skierowali do Sejmu: Rzecznik Praw Obywatelskich, Sąd Najwyższy oraz Biuro Analiz Sejmowych.