Minister zdrowia nie zamierza zmieniać ustawy o refundacji leków - dowiedziała się reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz. Wchodzi ona w życie od stycznia, a już budzi gniew lekarzy. Bartosz Arłukowicz zamierza jednak sobie z nimi poradzić i twierdzi, że ma na to sposób: rozporządzenia.

Właśnie rozporządzeniami minister zdrowia chce ugłaskać lekarzy, burzących się przeciw nadmiernej biurokracji. Lekarze nie chcą sprawdzać, czy pacjent jest ubezpieczony i nie chcą ponosić odpowiedzialności finansowej za wypisanie leku refundowanego pacjentowi, który ubezpieczenia nie ma.

Uważamy, ze ten problem, który poruszali lekarze i aptekarze, uda się rozstrzygnąć przy pomocy rozporządzenia wykonawczego oraz odpowiedniego kształtu umowy pomiędzy lekarzem i NFZ-em, które określa obowiązki lekarza i szczegóły związane z obsługą pacjenta - przekonuje rzecznik resortu Jakub Gołąb.

Szczegóły rozporządzenia mają być znane w przyszłym tygodniu, ale już dziś można podejrzewać, że ministerstwo nie zrezygnuje z obowiązku sprawdzania, czy pacjent jest ubezpieczony, czy nie. Dopełnianie tej formalności może natomiast zostać przerzucone na pracowników recepcji w przychodni. To im pacjent będzie musiał przedstawiać druk RMUA, potwierdzający, że pracodawca odprowadza za niego składki albo zaświadczenie, że składki odprowadza sam, czy też legitymację, jeśli jest emerytem lub rencistą.

W wielu przychodniach ten system funkcjonuje już dziś - nie zostaniemy zarejestrowani na bezpłatną wizytę zanim nie pokażemy dowodu ubezpieczenia, w innych pacjenci muszą pokazać zaświadczenie przed wypisaniem recepty - jeśli tego nie zrobią - dostają receptę na lek pełnopłatny.

Ministerstwo pozostaje też niewzruszone i nie zamierza nic zmieniać w samej konstrukcji nowego systemu. Od stycznia ceny leków refundowanych będą ustalane przez resort zdrowia, we wszystkich aptekach takie środki będą kosztować tyle samo. Oznacza to koniec promocji i rabatów, a co za tym idzie - wyższe dopłaty dla pacjentów.