"Raporty komisji Millera jest bolesny dla MON-u, który de facto odpowiada za niewprowadzenie pewnych zaleceń po katastrofie Casy" - mówi w rozmowie z Agnieszką Burzyńską Wojciech Łuczak, ekspert z magazynu "Skrzydlata Polska". Dodaje, że przyczynami katastrofy smoleńskiej były zarówno złe decyzje załogi podczas próby lądowania, ale również niesprawność rosyjskiego systemu obserwacji podejścia.

Agnieszka Burzyńska: Jerzy Miller powiedział kiedyś, że ten raport będzie bardzo bolesny. Czy rzeczywiście jest? Jeśli tak, to dla kogo?

Wojciech Łuczak: Ten raport jest niewątpliwe bolesny dla MON-u. Ktoś stoi nad tą strukturą, która produkowała pewnego rodzaju zaciemniony obraz sytuacji w 36. pułku. Myślę, że nikt nie zdejmie odpowiedzialności z resortu obrony, bo to MON de facto kompletował załogę, odpowiadał za to, że nie wprowadzono pewnych zaleceń po katastrofie Casy. Raport jest rzeczywiście bolesny dla wojska, dla sił powietrznych i dla MON-u

Agnieszka Burzyńska: A dla samego ministra?

Wojciech Łuczak: Nie chcę tego podkreślać, natomiast, moim zdaniem, odpowiedzialni politycy powinni sami wyciągnąć z tego wnioski już tego dnia. Widzę tu jakąś dziwną grę. Cywilni eksperci, którzy wchodzą w skład komisji mówią prosto w oczy - trzeźwo i jasno. Nie rozumiem, albo winię pana ministra Millera za odpowiedź tego typu, że "wszystko było prawidłowe". Gdyby wszystko było prawidłowe, gdyby decyzje podejmowane przez załogę były prawidłowe, nie mielibyśmy do czynienia z katastrofą.

Agnieszka Burzyńska: Mogliśmy usłyszeć, że załoga tam lądowała, bo nie miała żadnego innego zapasowego lotniska wskazanego, lotniska, które powinna wskazać kancelaria prezydenta. Przekonuje to pana?

Wojciech Łuczak: Nie, absolutnie mnie to nie przekonuje. W momencie, gdy sytuacja w powietrzu się pogarsza, pogoda jest fatalna załoga podejmuje decyzję, że od pewnego momentu nie decydują politycy czy ich doradcy, bo chodzi o ratowanie życia. Wracając do sprawy, nie można powiedzieć, że - o to mam pretensje do ministra Millera - załoga podejmowała trafne decyzje. Gdyby podjęła trafną decyzję, wylądowałaby w Moskwie i wszyscy by żyli.

Agnieszka Burzyńska: To była decyzja załogi, nie kancelarii prezydenta?

Wojciech Łuczak: To powinna być decyzja załogi. Tutaj też mam pretensje, bo w zaleceniach komisji nie znalazłem zalecenia, by w krytycznej sytuacji ratowania życia pasażerów, w sytuacji pogarszającej się pogody dowódca załogi i załoga powinna podjąć autorytatywną decyzję o odejściu. I koniec, nie ma żadnej dyskusji. Brakuje też szefa misji. To nie szef protokołu, śp. pan Kazana powinien podejmować decyzję o lotnisku, nie politycy, ale szef misji. W każdy normalnym, działającym kraju jest szef misji, któremu wszyscy podlegają. Szef misji, to ten, który nie pozwolił Baracowi Obamie na wylot na pogrzeb w Krakowie. To koordynator, któremu wszyscy podlegają i wszyscy go słuchają. Ta osoba ma władzę absolutnie bezwzględną - to on podejmuje decyzję. Wymyśliliśmy taki oto schemat: ląduje samolot w porze deszczowej w Angoli na polu, które jest omywane deszczem. Wtedy też podejmowałby decyzje minister czy szef protokołu? Nie - to kapitan podejmuje ostateczną decyzję, ratując życie ludzkie. W tym momencie tego zabrakło i tak naprawdę mam pretensje do pana ministra Millera o to, że mówi, iż wszystkie decyzje były podejmowane prawidłowo. Jak to prawidłowo? Decyzja o odejściu na wysokości 30 metrów była podjęta prawidłowo? No trzeba się nad tym troszeczkę zastanowić.

Agnieszka Burzyńska: A odpowiedzialność strony rosyjskiej ?

Wojciech Łuczak: Ewidentnie strona rosyjska odpowiada za niesprawność systemu obserwacji podejścia. Nie mamy dzisiaj żadnych dowodów świadczących na korzyść ani na niekorzyść tej tezy, ponieważ Rosjanie nie przedstawili dokumentacji dotyczącej zapisu wskazań radiolokatora podejścia . Próba, którą podjęto w Polsce była przeprowadzana z takim samym radiolokatorem, który działał sprawnie i był skalibrowany przy sprawnej obsłudze. Mamy tutaj dwa czynniki, które są absolutnie trudne do przewidzenia, tzn. czy ten radiolokator działał prawidłowo i czy obsługa była wyszkolona prawidłowo. Właściwie bez odpowiedzi na to pytanie trudno jest wyrokować, tak jak wyrokował pan płk. Benedict, że była możliwość zawrócenia i skorygowania toru lotu. Jeśli taka możliwość była, to trzeba z pewnością wiedzieć, że ten radiolokator rosyjski pracował wyśmienicie i załoga była perfekcyjnie przygotowana.

Agnieszka Burzyńska: A tego nie wiemy i wiedzieć już nie będziemy. Co nowego się dziś Pan dowiedział?

Wojciech Łuczak: Bardzo wielu nowych szczegółów się dowiedziałem z zakresu zaniedbań i chaosu organizacyjnego, co zostało przez komisję uznane tylko za okoliczności sprawy. Za usprawiedliwione okoliczności. Uważam, że nie ma usprawiedliwienia dla bałaganu i chaosu, bo to się mści prędzej czy później. Lotnictwo jest tak zbudowane, że pozornie nieistotne elementy łańcucha przyczynowo skutkowego mogą się w pewnym momencie zemścić. Tutaj się zemściły i ja nie uznaję za wyjaśnienie, że ktoś czegoś niedopatrzył, bo to była okoliczność towarzysząca, a nie właściwa. Nie - to były wszystko czynniki przyczynowo-skutkowe, które w lotnictwie czasami dają o sobie znać w postaci łańcucha, który trudno przerwać.

Agnieszka Burzyńska: Tu mieliśmy łańcuch. Kancelaria premiera nie zgłaszała na czas zapotrzebowania na samoloty, ktoś przerobił samolot z 90 miejsc na 100 miejsc. To przerażające.

Wojciech Łuczak: To są okoliczności, mało tego, chciałbym zwrócić uwagę, że jeśli pan minister Miller mówi, że załoga zadziałała prawidłowo i decyzje zostały prawidłowo podejmowane, to ja mam pytanie: na jakiej podstawie pan minister tak twierdzi, skoro tylko jeden członek załogi miał aktualne dopuszczenie do lotu.

Agnieszka Burzyńska: I to nie kapitan...

Wojciech Łuczak: I to nie kapitan. Ekspert cywilny wyraźnie powiedział, że kapitan był tak zajęty innymi czynnościami, że nie zauważył i nie odebrał właściwej komendy kontrolera o tym, że powinien rozpocząć zniżanie. Czy to są właściwe decyzje? Ja nie rozumiem takiej oceny pana ministra Millera. Absolutnie, Rosjanie ponoszą część odpowiedzialność i to zostało udowodnione - to jest plusem tej konferencji. Natomiast myślę...

Agnieszka Burzyńska: Że to był spektakl polityczny?

Wojciech Łuczak: Nie, to nie był spektakl polityczny, to był spóźniony proces naszego wniknięcia w istotę tej sprawy, ale tak naprawdę, moim zdaniem, eksperci cywilni są znakomitej jakości i to widać nawet po języku wypowiedzi. Eksperci cywilni i piloci liniowi to zupełnie inna jakość niż ludzie w mundurach. Niestety jako człowiek związany z lotnictwem wojskowym - mówię to jako człowiek posiadający odznakę zasłużonego dla lotnictwa wojskowego - muszę to z przykrością powiedzieć. Ta jakość pomiędzy lataniem cywilnym, a lataniem wojskowym jest tutaj odczuwalne.