Politycy Unii Europejskich Demokratów zaproponowali Lechowi Wałęsie, aby w jego biurze w Gdańsku doszło do rozmów w sprawie zjednoczenia opozycji i stworzenia wspólnego programu. „Nie mam wyjścia, muszę się w to włączyć” – odpowiedział były prezydent. “Ja sam nie gram o nic, wszystkie stanowiska już miałem, papieżem też nie będę” – dodał.

Politycy Unii Europejskich Demokratów zaproponowali Lechowi Wałęsie, aby w jego biurze w Gdańsku doszło do rozmów w sprawie zjednoczenia opozycji i stworzenia wspólnego programu. „Nie mam wyjścia, muszę się w to włączyć” – odpowiedział były prezydent. “Ja sam nie gram o nic, wszystkie stanowiska już miałem, papieżem też nie będę” – dodał.
Elżbieta Bińczycka, Janusz Onyszkiewicz, Lech Wałęsa, Jacek Protasiewicz i Stanisław Huskowski /PAP/Dominik Kulaszewicz /PAP

W spotkaniu z Wałęsą ze strony Unii Europejskich Demokratów uczestniczyli przewodnicząca ugrupowania Elżbieta Bińczycka, przewodniczący Rady Politycznej UED Janusz Onyszkiewicz oraz posłowie tej partii Stanisław Huskowski i Jacek Protasiewicz.

Przyjechaliśmy do pana prezydenta świadomi tego, że w Polsce potrzebne jest porozumienie pomiędzy siłami politycznymi, które nie mogą patrzeć na to, jak rujnowany jest nasz kraj przez rządy PiS-u -relacjonował Onyszkiewicz. Jego zdaniem, potrzebne są rozmowy opozycji po to, żeby "w perspektywie doprowadzić jednak do połączenia sił i do odsunięcia PiS-u od władzy".

Sądzimy, że takim miejscem, gdzie tego rodzaju rozmowy mogłyby się zacząć mogłoby być biuro pana prezydenta i mogłaby to być inicjatywa prezydenta Lecha Wałęsy. Mamy nadzieję, że do takiego spotkania na zaproszenie pana prezydenta dojdzie w przyszłym roku - dodał Onyszkiewicz.

Bardzo się cieszę, że coś podobnego mnie spotyka, a jednocześnie proszę ministra Janusza Onyszkiewicza, by w moim imieniu w Warszawie czynił działania w tym kierunku, z mojego pełnego upoważnienia i mojej prośby - stwierdził Lech Wałęsa.

 Podkreślił, że "musimy coś robić, musimy iść w tym dobrym kierunku, który zgłaszacie". I jak najszybciej zorganizować się, by polskie zdobycze nie były w taki sposób prosty niszczone (...) W rok czasu zniszczono prawie połowę naszej pracy, naszych zdobyczy. W związku z tym nie mam wyjścia, muszę się włączyć. Ja sam nie gram o nic, wszystkie stanowiska już miałem, papieżem też nie będę" - dodał były prezydent. Chodzi na razie o wspólne działanie, by albo nawrócić PiS na właściwe działanie, albo pomóc mu, by przestał niszczyć nasze zdobycze. Najważniejsze jest, żeby nie niszczono systemu politycznego: a nasz system stoi na trzech nogach i te trzy nogi są niezależne - jedna drugiej nie może wykańczać. Potem jest pytanie, czy wygrana w wyborach upoważnia do tak szerokiego działania jak to robi PiS, czy na tego typu działania trzeba się jeszcze raz spytać narodu - tłumaczył.