Wykluczeni z PO posłowie: Ireneusz Raś i Paweł Zalewski zostali przez Sejm odwołani - na wniosek klubu KO - ze składów sejmowych komisji. Raś był przewodniczącym Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, a Zalewski - wiceszefem komisji spraw zagranicznych.

Posłowie głosowali po południu w Sejmie nad zmianami w składach sejmowych komisji. Wniosek dotyczył m.in. Rasia i Zalewskiego.

O zmiany wnioskował klub Koalicji Obywatelskiej. Obaj posłowie pełnili w tych komisjach funkcje, które zgodnie z parytetem przysługują naszemu klubowi - wyjaśnił w rozmowie z PAP wiceszef klubu KO Robert Kropiwnicki.

Zalewski powiedział PAP, że odwołanie ze składu Komisji Spraw Zagranicznych przyjął ze zdziwieniem. Jak dodał, od szefa klubu KO Cezarego Tomczyka otrzymał ponadto we wtorek informację, iż nie jest już członkiem klubu KO. Otrzymałem informację, iż usunięcie z partii skutkuje automatycznym usunięciem z koalicyjnego klubu - powiedział polityk.

Zapowiedział, że zamierza ponownie zapisać się do Komisji Spraw Zagranicznych.

Zaskoczenia nie krył też w rozmowie z PAP Ireneusz Raś. Jak powiedział, nikt go nie poinformował o wniosku o odwołanie z Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, której był przewodniczącym. Gdy rozpoczynały się głosowania w sprawie zmian w składach osobowych komisji, myślałem, że to głosowanie techniczne, nie wiedziałem, że mnie dotyczy - podkreślił Raś. Styl, który nawet trudno komentować - dodał.

Zaznaczył, że Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki była jedyną, w której zasiadał. Przypomniał, że w obecnym Sejmie jest rekordzistą, jeśli chodzi o kierowanie nią, ponieważ stał na jej czele od 2011 r. Po latach przyjdzie mi podziękować środowisku sportowemu i turystycznemu - stwierdził.

Raś i Zalewski jutro będą się odwoływać do sądu koleżeńskiego

W piątek Raś i Zalewski zostali wykluczeni z Platformy Obywatelskiej. Zarząd partii uzasadniał to "działaniem na szkodę Platformy". Raś i Zalewski podpisali niedawno list ponad 50 parlamentarzystów PO i KO, w którym znalazł się m.in. apel o zmiany w partii.

Posłowie zapowiedzieli w poniedziałek, że będą odwoływać się od tej decyzji. Podjąłem decyzję i Paweł też, że będziemy się odwoływać do sądu koleżeńskiego, bo to jest jedyne ciało statutowe, które powinno tę sprawę naprawdę rozstrzygnąć i powinno wysłuchać zarówno nas, jak i pana (Borysa) Budki, pana (Sławomira) Nitrasa i kolegów - powiedział w poniedziałek Raś na wspólnej z Zalewskim konferencji na krakowskim rynku.

Z szacunku dla naszych koleżanek i kolegów, którzy dzwonili do nas, robimy ten gest, odwołujemy się do sądu koleżeńskiego - dodał.

Zdaniem Rasia, "zapis, z którego skorzystał przewodniczący Budka, to jest taki przycisk atomowy w sytuacji, kiedy komuś stawiano grube zarzuty". Nawet jednak w takich sytuacjach podejmowano najpierw decyzje o zawieszeniu w prawach członka. Teraz - jak ocenił - zarząd podjął "zamówienie polityczne".

Odwołanie w czwartek

W czwartek na ręce przewodniczącej sądu koleżeńskiego przekażemy nasze odwołanie i mamy nadzieję na uczciwy sąd - mówił Raś.

Sprzeciwiamy się prywatyzacji Platformy przez Borysa Budkę i sekretarza (partii, Marcina) Kierwińskiego - powiedział Zalewski. Z odpowiedzialności za naszych wyborców i wierności temu, co robiliśmy przez ostatnie lata, będziemy się odwoływać i jestem przekonany, że koleżanki i koledzy z sądu koleżeńskiego inaczej zupełnie spojrzą na argumenty przewodniczącego Budki i sekretarza Kierwińskiego - dodał.

Zalewski ocenił, że ostatnie wydarzenia z udziałem jego i Rasia są "przejawem czegoś znacznie poważniejszego" i odniósł się do przy tym do poniedziałkowego oświadczenia eurodeputowanej Roży Thun, która poinformowała w mediach społecznościowych o odejściu z PO. Zdaniem posła, pokazuje to, w jak dużym kryzysie znalazła się Platforma.

Dzisiaj PO nie tworzy polityki dośrodkowej, takiej, która by przyciągała ludzi, ludzie od niej odchodzą - powiedział Zalewski. Jak ocenił, Budka "nie jest w stanie zjednoczyć opozycji w Sejmie, nawet w najważniejszej sprawie", jaką było niedawne głosowanie ws. Funduszu Odbudowy.

Jednocześnie zaznaczył, że głównym zadaniem opozycji - a tym samym i Platformy - jest zaproponowanie Polakom alternatywy wobec tego, co proponuje partia obecnie rządząca. I jeżeli wreszcie wysnuliśmy wniosek, że Borys Budka jest niedojrzałym przywódcą, że jego przywództwo jest niedojrzałe i niedobre dla Polski, to dlatego, żeby Platforma odrodziła się jako siła, której ufają Polacy - powiedział Zalewski.

Zadeklarował jednocześnie, że razem z Rasiem czują się "patriotami Platformy" i nie szukają dla siebie miejsca poza tą partią. Podkreślił jednak, że aby była ona wiarygodna "potrzebna jest wiarygodność nowego lidera, czy nowych liderów, bo czas jednoosobowego przywództwa już się skończył".

Raś oburzał się też na słowa rzecznika PO Jana Grabca, że wyrzucenie obu z partii, to przejaw "wiosennych porządków" w PO. To jest przyrównanie nas do śmieci. To jest język rynsztoku, którego w Platformie nie było od 20 lat - podkreślił.

Dlaczego Raś i Zalewski zostali wykluczeni?

Zarząd Krajowy PO podjął w piątek decyzję o usunięciu z partii Pawła Zalewskiego i Ireneusza Rasia.

Na wniosek przewodniczącego PO Borysa Budki zostały podjęte decyzje personalne o wykluczeniu z partii posła Ireneusza Rasia i posła Pawła Zalewskiego za działanie na szkodę Platformy, polegające na wielokrotnym kwestionowaniu decyzji władz partii, przy jednoczesnym braku udziału w debacie podczas obrad ciał kolegialnych takich jak Rada Krajowa czy klub parlamentarny - poinformował w piątek PAP rzecznik PO Jan Grabiec.

Zostałem wyrzucony z PO na wniosek Borysa Budki, właśnie poinformował mnie o tym Marcin Kierwiński. Nikt ze mną nie rozmawiał, nie wiedziałem o wniosku, nie miałem możliwości się bronić, nie znam zarzutów. Jak nazwać taką procedurę, taki sąd? Czy takie są standardy PO? Czy o to nam chodziło? - napisał wtedy Paweł Zalewski na Twitterze.

Nikt ze mną nie rozmawiał, nikt nie powiedział dlaczego, nikt mnie nie poinformował o wyrzuceniu z PO - mówił w piątek Ireneusz Raś w rozmowie z RMF FM. 

Raś i Zalewski w ostatnich dniach krytykowali kierownictwo Platformy Obywatelskiej, domagając się m.in. zmiany przewodniczącego, którym obecnie jest Borys Budka. Posłowie byli także sygnatariuszami listu parlamentarzystów klubu Koalicji Obywatelskiej, w którym apelowano o podjęcie "poważnej debaty", prowadzącej do "wieloaspektowej przemiany wewnętrznej". Bez daleko idących zmian nie mamy szans utrzymania pozycji lidera opozycji, a w przyszłości wygrania wyborów - przekonują autorzy listu. 

Pod listem podpisanych jest kilkudziesięciu parlamentarzystów w tym m.in. były lider partii Grzegorz Schetyna oraz obecny wiceprzewodniczący PO Bartosz Arłukowicz i szef senackiego klubu KO Marcin Bosacki, a także były szef klubu PO Sławomir Neumann. Podpisani są też posłowie i senatorowie, którzy nie są członkami PO: Grzegorz Napieralski, Witold Zembaczyński czy senator Zygmunt Frankiewicz.

Ireneusz Raś nie zgadzał się też z decyzją kierownictwa PO w sprawie unijnego Funduszu Odbudowy i Krajowego Planu Odbudowy. Koalicja Obywatelska wstrzymała się wtedy od głosu (poza Franciszkiem Sterczewskim, który nie należy do PO, ale jest w klubie parlamentarnym KO). Raś nie wziął udziału w głosowaniu.

Ten program jest ważny dla Polski. Władze klubu i partii negocjowały i na końcu stało się tak, że postanowiono się wstrzymać od głosu. W takich głosowaniach wstrzymywanie się jest złe - oceniał. Wolałem nie wziąć udziału w głosowaniu, niż wstrzymać się od głosu. Gdyby nie dyscyplina klubowa, to zapewne głosowałbym za - tłumaczył.

Zgodnie z badaniem United Surveys dla RMF FM i "DGP" 38 proc. Polaków uważa, że Koalicja Obywatelska straciła w oczach wyborców wstrzymując się od głosu w sprawie ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE.