"Absolutnie nikt nie reaguje, nikt o nas nie myśli" - mówią rozgoryczeni mieszkańcy z okolic Dołhobyczowa na Lubelszczyźnie. Atak zimy sprawił, że w regionie odciętych od świata jest kilkanaście wiosek.

Jedynym środkiem transportu, jakim mogą poruszać się mieszkańcy, jest skuter śnieżny. A tutaj nie ma żadnych szans ratunku. Prosiliśmy, żeby postawiono płotki. Absolutnie nikt nie reaguje, nikt o nas nie myśli. Nie ma żadnej rozmowy z kimś, kto by poratował - mówi jeden z rozżalonych mieszkańców. Dopiero dziś pojawił się wirnik. Wczoraj była pani wojewoda, był starosta powiatowy i poruszyli temat, więc dzisiaj ruszyło... - dodaje. 

Dziś rano nadal nie można było dojechać do 15 wsi w powiecie hrubieszowskim. Na drogi powiatowe wyjechały 4 pługi wirnikowe, 5 samochodów i ciągnik z pługami lemieszowymi oraz ładowarka. To sprzęt starostwa powiatowego. Wykorzystywany został także pług wirnikowy i ładowarka z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Z powodu trudnej sytuacji na drogach w dwóch gminach powiatu hrubieszowskiego, Mircze i Dołhobyczów, dziś odwołano zajęcia w szkołach.

"Nie znam sprawy, nie męczcie mnie"

Przypomnijmy, że pomoc do zasypanych miejscowości ruszyła dopiero w sobotę, po tym, jak na konferencji dziennikarze zapytali premiera Donalda Tuska o to, do kogo mogą zwrócić się o pomoc mieszkańcy. Ja nie znam sprawy, nie męczcie mnie - stwierdził szef rządu. Kilkanaście minut po konferencji szef rządu zreflektował się. Przyznał też, że o skali problemu dowiedział się dopiero od dziennikarzy. Trochę jestem poirytowany ospałością - stwierdził.

Wczoraj minister administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski przyznał, że udzielanie pomocy trwało zbyt wolno. Wyciągniemy takie wnioski, żeby to się nie powtarzało w przyszłości. Wnioski i konsekwencje - jeśli będzie trzeba - mówił Trzaskowski.